4 kwietnia 2014 Redakcja Bieganie.pl Sport

Medalista Pucharu Świata w szermierce zaprasza na World Run


Już 4 maja Wings for Life World Run. Cały świat pobiegnie dla tych, którzy nie mogą. O idei imprezy, celu fundacji oraz życiu na wózku inwalidzkim rozmawiamy z niepełnosprawnym sportowcem, brązowym medalistą Pucharu Świata w szermierce, Mirosławem Chudym.

Wings%20for%20Life%20World%20Run%20 %20format%20sportowy fot.%20Philipp%20Schuster Red%20Bull%20Content%20Pool 1
fot. Philipp Schuster Red Bull Content Pool

Jak Pan z perspektywy niepełnosprawnego sportowca odbiera ideę Wings for Life World Run?
Mogę powiedzieć, że to jest fantastyczna organizacja i po prostu fantastyczna sprawa. Do tego dochodzi jeszcze cel, na który zostaną przeznaczone pieniądze. Chcę podkreślić, że dość często mam do czynienia z fundacjami i pierwszy raz zdarzyło się, że dochód z akcji zostanie przeznaczony w 100 procentach na cel zbiórki, czyli w tym przypadku badania nad przerwaniem rdzenia kręgowego. Zawsze jest tak, że organizacja pobiera część dochodu na własną działalność. Wings for Life stanowi zatem wyjątek. Co do samego biegu, udało mi się zachęcić sporo osób do udziału w poznańskiej części tego przedsięwzięcia. Jedyne co może ograniczyć liczbę chętnych, to cena startowego (120 zł). Dla osób dorosłych, które pracują nie jest to duży wydatek, ale dla młodzieży już tak. Niższa cena dla osób uczących się zachęciłaby ich jeszcze bardziej, ale to jedyny minus. Cały pomysł jest świetny!
Czy śledzi Pan postępy badań w temacie przerwania rdzenia kręgowego?
Tak, staram się być na bieżąco. Co jakiś czas wyskakują jakieś nowości, ale od tych rewelacji do faktycznego potwierdzenia skuteczności minie pewnie jeszcze wiele lat. Co 2-3 lata słyszę, że są jakieś postępy, ale podchodzę do tego spokojnie z dozą niewiary i cierpliwości. Gdy 20 lat temu uległem wypadkowi, w Stanach Zjednoczonych poddano operacji zawodnika futbolu amerykańskiego. Lekarze twierdzili, że odkryli rewelacyjną metodę i udało im się odtworzyć przerwany nerw. Jest on zbudowany jak kabel, w środku miedziany drucik a na zewnątrz otulina. Nerw się rozrastał, ale otuliny nie udało się odtworzyć i po jakimś czasie sportowiec zmarł. Teraz podobno udają się już testy na zwierzętach, na szczurach, ale jak powiedziałem wcześniej trzeba podchodzić do tego z dystansem.
Wspomniał Pan o wypadku. Jak to się stało, że trafił Pan na wózek inwalidzki?
Byłem aktywnym człowiekiem, trenowałem sporty obronne. Szykowałem się do mistrzostw Polski i w ramach treningu wydolności jeździłem na rowerze. Wracałem ze 100-kilometrowej jazdy do domu, zostały mi jakieś 2 kilometry, mocniej przycisnąłem, była szarówka i nie zauważyłem ciężarówki na poboczu. Rozpędzony uderzyłem w nią głową i złamałem kręgosłup w odcinku szyjnym. Mam niesprawne nogi i częściowo niesprawne ręce.

m chudy
Mirosław Chudy (fot. prywatne archiwum Pana Mirosława)

Sport dalej jest obecny w Pana życiu. Na ile pomaga?

Szukałem jakiejś alternatywy dla siebie i znalazłem ją w szermierce. Dzięki temu zacząłem żyć samodzielnie, zacząłem wychodzić do ludzi. Zyskałem pewność siebie, człowiek nie boi się już, gdy się na wózku przewróci. Poza tym powiem szczerze, że więcej w życiu zobaczyłem świata po wypadku niż wcześniej. Jestem osobą bardzo aktywną, nie potrafię usiedzieć w jednym miejscu. Skaczę ze spadochronem, jeżdżę na quadzie, pracuję jako doradca handlowy oraz pełnię funkcję radnego we Wrześni.
Bieganie maratonów jest ostatnio bardzo modne, wyścigi na wózkach również na dystansie maratońskim są coraz bardziej popularne. Co Pan o tym sądzi?
U mnie niestety nie pracuje triceps, dłonie nie są do końca sprawne i nie dam rady wystartować, ale wszystkich tych, którzy mają sparaliżowane wyłącznie nogi zachęcam do takiej aktywności. Pomysł doskonały. 
W Wings for Life World Run będzie możliwość startu zarówno w biegu tradycyjnym jak również w wyścigu na wózkach, zatem zachęcamy wszystkich!

Zapisy: https://www.wingsforlifeworldrun.com/pl/zapisz-sie/

* * *

Fundacja Wings for Life została założona w 2004 roku przez dwukrotnego mistrza świata w motocrossie Heinza Kinigadnera oraz założyciela firmy Red Bull, Dietricha Mateschitza. W 2003 roku syn motocyklisty, Hannes uległ tragicznemu wypadkowi i cierpi na paraplegię (paraliż kończyn dolnych spowodowany uszkodzeniem rdzenia kręgowego. Kinigadner i Mateschitz zaprosili wówczas do Salzburga lekarzy z całego świata zajmujących się tym problemem. Okazało się, że naukowcy nie mają dość środków na badania i tak powstał pomysł założenia fundacji. Wings for Life jest organizacją przekazującą 100 procent darowizn na cele statutowe, koszty związane z działalnością pokrywa Red Bull.

Możliwość komentowania została wyłączona.