28 października 2014 Redakcja Bieganie.pl Sprzęt

Amsterdamski test Mizuno Rider 18


Niektórzy to mają szczęście. Jakiś czas temu zostałem zaproszony na 3-dniową wycieczkę do Amsterdamu na organizowany przez Mizuno 19 października maraton. W planach były same atrakcje: biegowe zwiedzanie miasta z przewodnikiem, rejs kanałami, wizyta w miejscowym browarze. Przede wszystkim jednak, odbyła się tam premiera najnowszego Rider’a 18.

rider 18 3

To był chyba najważniejszy powód mojego wyjazdu. To dla mnie podstawowy model z ich kolekcji i głównie dla niego tam pojechałem. I dlatego, że przyciąga do mnie największą liczbę klientów, ale też dlatego, że zmiany jakie w nim zachodzą bywają czasami dość gwałtowne. Z niepokojem więc czekałem na nową odsłonę.

Starsi wyjadacze zapewne jeszcze pamiętają 11, 12, i 13-ą edycję. Wtedy Rider był trudny do sklasyfikowania. Z jednej strony sprzedawany był jako lekka treningówka, z drugiej jednak, która treningówka ważyła wtedy poniżej 300 g i w której podeszwa była tak twardo zestrojona? Wyszedł z tego dość ciekawy, półstartowy but na długie dystanse (od półmaratonu w górę) dla amatora. Pozwalał na dość skuteczne i szybkie bieganie, ale bez dodatkowych przeciążeń.

Późniejsze edycje 14, 15 i 16 to już inna bajka. Zdecydowanie grubsza i bardziej miękka podeszwa poprawiły znacząco komfort biegu, ale sprawiły również, że but nie był już tak szybki jak jego poprzednik.

Kolejna, 17 edycja to powrót do korzeni. Rekordowo niska waga 250 g. Miękka jest już tylko pięta. Dzięki temu w fazie lądowania skutecznie chronione są stawy, a twardszy przód nie wygasza energii tak bardzo i pozwala na dynamiczne wybicie do przodu. To znowu ideał na bieganie maratonów dla niezawodowców, ale czy równie dobry do codziennych treningów, tym bardziej, że nie wszyscy biegają teraz z pięty i nie wszyscy mają szczupłą sylwetkę?

rider 18 2

Zwróćcie uwagę, że wszystkie te modele noszą tą samą nazwę, ale w przypadku tak gwałtownych zmian, grupa odbiorców staje się nieco inna. Poruszałem już ten temat z ludźmi z Mizuno i albo wzięli to pod uwagę, albo był to zbieg okoliczności, ale zmiany poszły właśnie w kierunku złotego środka.

Pozornie but wygląda niemal identycznie jak 17-ka. W praktyce jest jednak o 1 mm grubszy pod śródstopiem. Niby niewiele, ale różnica wyczuwalna. W takiej formie będę go polecał każdemu amatorowi o średniej i szczupłej budowie ciała jako klasyczny, treningowy „chleb powszedni”. Myślę również, że ci wszyscy którzy nie spinają się za bardzo na wynik i rywalizację, a biegają raczej dla frajdy, znajdą w Rider’ze doskonałą alternatywę dla każdej startówki.

Muszę tu jeszcze dorzucić 3 duże plusy za rzeczy które nie rzucają się za bardzo w oczy. Pierwszy za profil anatomiczny i jakość materiałów. Wystartowałem w nich z marszu, bez rozbiegania i nie zaliczyłem żadnej, nawet najmniejszej obcierki. A było dość ciepło jak na tę porę roku. W cieniu 22 stopnie, ale przez połowę trasy biegło się w słońcu.

Drugi plus za rzecz z jaką nie spotkałem się jeszcze u żadnego innego producenta. Mam na myśli wewnętrzne, płaskie taśmy zespolone z tkaniną w strefie śródstopia. To taki rodzaj wewnętrznego stelaża, który nie pozwala na zbytni ruch stopy. Dzięki niemu można było zrezygnować ze skórzanych wzmocnień w tej strefie i buty stały się  lżejsze, i bardziej przyjazne dla stopy. Na płaskich nawierzchniach nie ma to dużego znaczenia, ale bardzo się przydaje gdy w suche dni zbiegamy czasem na leśną, nierówną drogę. Przód stopy nie ucieka wtedy na boki tak bardzo.

Trzeci plus dorzucam za amortyzację Wave. To nie jest rodzaj „galarety” którą czasami spotykamy w podeszwach innych producentów. To raczej rodzaj trampoliny pokrytej sprężystą gumą która sprawia że buty lepiej „niosą”.

Co do urody, to nie pytajcie mnie o to. Zupełnie się na tym nie znam. Nie wiem kiedy buty są ładne, a kiedy brzydkie. Chociaż jest jeden element który zwrócił moją uwagę. To ta czerwona kropa na białym tle na wysokości pięty. Przypomina mi logo naszego sklepu 😉

Możliwość komentowania została wyłączona.