20 grudnia 2014 Redakcja Bieganie.pl Sport

Louis Zamperini – niezłomny biegacz, niezłomny człowiek



Tuż po Nowym Roku – 2 stycznia do kin wejdzie film w reżyserii Angeliny Jole – „Unbroken”, czyli „Niezłomny”. Scenariusz napisali sami bracia Coen. Będzie to ekranizacja książki Laury Hillernbrand o losach słynnego lekkoatlety – Louisa Zamperiniego. Z tej okazji przybliżamy postać łobuziaka, biegacza, żołnierza, rozbitka oraz więźnia w jednej osobie.

Opisując osobę Zamperiniego nie można skupić się wyłącznie na bieganiu, bowiem biegaczem był dobrym, a takich przecież jest wielu. Jego kariera trwała zbyt krótko, aby móc stwierdzić, czy byłby wyjątkowy. Posiadał jednak niezwykłe cechy, które uczyniły, go człowiekiem nietuzinkowym – determinację oraz niespotykanie silną wolę. W swoim życiu doświadczył więcej niż możemy sobie wyobrazić. Możliwe, że właśnie bieganie wykształciło w nim cechy, dzięki którym udało mu się dożyć aż do XXI wieku.
Lou urodził się 26 stycznia 1917 roku w Oleanie w stanie Nowy Jork. Przez pierwsze lata swojego życia można określić go, jako łobuza, miewał konflikty z prawem. Jego starszy brat Pet postanowił to zmienić i namówił go do biegania. Na początku lat 30-tych zaczął biegać w szkole średniej w południowej Kalifornii, gdzie zaczął odnosić pierwsze sukcesy. Został mistrzem stanu w biegach średnich oraz najszybszym milerem w historii szkoły. Niedługo potem otrzymał stypendium na Uniwersytecie Południowej Kalifornii, wówczas marzył już o igrzyskach olimpijskich w Berlinie, w 1936 roku. Chciał zakwalifikować się do reprezentacji w biegu na 1500 metrów, jednak, jako nastolatek był jeszcze zbyt wolny, brakowało mu aż 20 sekund. Wówczas brat namówił go na wyścig na dystansie 5000 metrów, do którego Lou nigdy nie trenował. Po 2 tygodniach przygotowań wystartował w zawodach, na których minimalnie przegrał z 26-letnim Normanem Brightem, wówczas drugim na tym dystansie w Stanach Zjednoczonych. Po dwóch kolejnych błyskotliwych wyścigach, Zamperini otrzymał zaproszenie na mityng kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich.

2.jpg
Louis Zamperini z reżyserką filmu o jego losach – Angeliną Jolie

Przez piekielny żar do chwały

Lato 1936 roku było najgorętszym w historii Stanów Zjednoczonych, a Nowy Jork , w którym miały odbyć się zawody zmagał się z wyjątkową falą upałów. W ciągu najbardziej upalnego tygodnia w USA zmarło aż 3000 osób, a przez 3 dni na samym Manhattanie umarło 40. W takich warunkach przyszło rywalizować sportowcom. Tamtejsza prasa donosiła, że niektórzy kupowali bilety na wszystkie seanse kinowe, aby móc przespać się w jednym z niewielu klimatyzowanych pomieszczeń. Zamperini wraz, z Brightem musieli jednak trenować, nie mogli spać, nie mieli apetytu, a sam Lou po biegu na 880 jardów wypił osiem oranżad i piwo. Upał był tak ogromny, że biegacze w ciągu tygodnia stracili średnio po 5 kilogramów na wadze. Wreszcie przyszedł dzień startu na 5000 metrów, temperatura przekraczała 40 stopni i karetki często odwoziły mdlejących biegaczy do szpitali. W swoich relacjach Zamperini wspomina, że czekając na start miał wrażenie, że płonie mu skóra, a słońce sprawiło, że czuł się jak wrak. Głównym faworytem był rekordzista świata na 2 mile – Don Lash, obok niego wymieniano jeszcze kilku biegaczy, ale prasa nie wspominała o Lou, który liczył na to, że znajdzie się w pierwszej trójce. Lash od startu prowadził, za nim podążał Bright, Zamperini trzymał się w środku stawki. Z upływem czasu, część biegaczy nie wytrzymywała trudów wyścigu i mdlała na bieżni. Stopy nagrzewały się od czarnego żużlu, Bright miał z tym wyraźne problemy. Najpierw skręcił kostkę, a potem skóra zaczęła schodzić z jego stóp… nie był wstanie walczyć z Don Lashem i został wchłonięty przez grupę pościgową. Na ostatnim okrążeniu Lash zwolnił i oddał prowadzenie koledze z drużyny. Na ostatnim wirażu ruszył, a Zamperini zaczął go doganiać. Na ostatniej prostej miał jakiś metr straty. Tuż przed metą biegli ramię w ramię i niemal równocześnie przecięli linię mety. „Nie wcisnęliby między nas nawet włosa” – powiedział po biegu Lash. Spiker ogłosił, że zwyciężył Zamperini, jednak sędziowie przyznali zwycięstwo głównemu faworytowi. Później z analizy zdjęć i filmów przyznali, że wygrana należała się obu biegaczom. Fakty były takie, że Zamperini w wieku 19-lat dostał się do reprezentacji olimpijskiej, jako najmłodszy biegacz w historii. Na swoim koncie miał zaledwie 4 starty na 5000 metrów.

Berlińskie igrzyska

Dla Lou sam wyjazd do Niemiec był niebywałym sukcesem. Wówczas na długich dystansach rządzili Finowie i jedynym biegaczem, który potrafił z nimi wygrywać był Janusz Kusociński. Jak wiadomo mistrz olimpijski z Los Angeles borykał się z kontuzją kolana i do Berlina nie pojechał. Zamperini startował w trzecim biegu kwalifikacyjnym i z czasem 15:02 udało mu się awansować do finału. Tam zgodnie z przewidywaniami Amerykanin nie miał nic do powiedzenia, podczas biegu karty rozdawali Finowie, jednak Zamperini zajmując 8. miejsce i tak przeszedł do historii. Na ostatnim okrążeniu stadion patrzył jak 19-latek wyprzedza kolejnych rywali i przezwycięża kryzys. Wyliczono, że podczas ostatnich 400 metrów Lou odrobił do czołówki aż… 46! Jego tempo na ostatnim kółku wyprzedzało epokę. W latach 30-tych biegacze finiszujący na dystansie jednej mili potrafili pokonać 400 metrów w minutę. Trzy najlepsze biegi do 1936 roku kończyły się finiszem 61,2 sek., 58,9 sek. oraz 59,1 sek. Natomiast bijący rekord na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles, Lehtinen ostatnie okrążenie po 4600 metrów pokonał w 69,2 sek., co było niebywałym osiągnięciem. Zamperini pokonał je w…56 sekund bijąc na głowę najlepszych milerów!

3.jpg
Louis Zamperini podczas zawodów
Po biegu jego wyczyn docenił nawet Joseph Goebels, który zaprosił go na trybunę Adolfa Hitlera. Ten podał mu rękę i podobno powiedział: „ to ty jesteś tym chłopakiem z szybkim finiszem”. Kilka lat później ten sam człowiek spowodował, że Zamperini nie wrócił już do biegania.
Po igrzyskach Lou skupił się na krótszych dystansach. W 1938 roku przebiegł dystans mili w 4:08, a rok później 1500 metrów w 3:52,6. Wówczas uznawano go za głównego faworyta do zwycięstwa na tym dystansie na igrzyskach olimpijskich w 1940 roku, do których z powodu wojny nie doszło. Eksperci uważali, że Lou w przyszłości jako pierwszy złamie granicę 4 minut na milę. – Mogłem złamać te 4 minuty przed Rogerem Bannisterem. Kiedy w 1938 roku wygrałem mistrzostwa uniwersyteckie i ustanowiłem nowy rekord wynikiem 4:08, wiedziałem, że w przyszłości złamię tę granicę. Jednak nie miałem kolejnej szansy. Wszystko przez wojnę – wspominał w 2010 roku Zamperini.

Czas wojny

Louie trafił do wojska, gdzie już na pierwszym strzelaniu zwrócił uwagę dowódcy. – Strzelasz pierwszy raz a już jesteś ekspertem. Jak to zrobiłeś? – zapytał go. – Jest łatwo, bo cel się nie rusza – odpowiedział chłopak. – Gdy byłem młody, w domu się nie przelewało. Były takie czasy, że panowała bieda, aby coś zjeść, trzeba było to upolować. Cel zawsze był ruchomy, dlatego się wyćwiczyłem – mówił wspominając. W 1941 roku przydzielono go do korpusu lotniczego, wylądował na Hawajach, gdzie latał bombowcem. 27 maja 1943 roku jego samolot z powodu awarii silnika rozbił się gdzieś na Pacyfiku. Wspólnie z Russem Philipsem i Mac McNamarą (obaj zmarli w Japonii) udało mu się wydostać z tonącego wraku B-24 i wdrapać na szalupę ratunkową. Dryfowali po oceanie przez 47 dni, jedząc rekiny i albatrosy. – Czy odchodziliśmy od zmysłów.? To bujdy. Byliśmy z dala od wojny, mieliśmy czyste umysły, mogliśmy je wypełnić pozytywnymi myślami. Każdego dnia robiliśmy coś, aby je ćwiczyć – opowiadał Louie.
Po 6 tygodniach dryfowania znalazł ich japoński rybak. Niedługo po tym fakcie, umarł pierwszy z jego towarzyszy – McNamara. We wrześniu 1943 roku Zamperini został aresztowany i trafił do obozu jenieckiego. Przez dwa lata znosił tortury jednego z najstraszliwszych strażników japońskiego wojska – Matsuhiro Watanabe. Był bity, głodzony, prowadzono na nim eksperymenty medyczne, a kiedy dowiedziano się, że jest olimpijczykiem – kazano mu biegać. Odmowa wiązałaby się z kolejnymi torturami, zatem sprowadzono japońskiego zawodnika, wyznaczono trasę i rozpoczęto wyścig. Nogi Zamperiniego były chude, wisiała na nich skóra, jednak patrząc na wycieńczonych jeńców, którzy obserwują jego zmagania, podjął decyzję, że zwycięży, mimo że wiedział, iż może zginąć. Na ostatnim okrążeniu cały obóz go dopingował, udało mu się dopaść rywala. Ostatnim, co pamięta zanim dostał w głowę od strażnika i stracił przytomność był krzyk szalejącego tłumu. – Musiałem dla nich to zrobić – wspominał. – Jak to wszystko przeżyłem? Bieganie nauczyło mnie dyscypliny. To nie tylko bieganie i trenowanie, to także dieta i odpowiednie nastawienie. Przeszedłem też trening przetrwania, byłem skautem, dużo czasu spędzałem na powietrzu, może, dlatego tak długo cieszę się zdrowiem. Kiedyś chłopcy, byli jak psy. Ciągle biegałem na dworze, często spałem pod gołym niebem, wdychałem świeże powietrze, to taki mój sekret. Przed bieganiem zawsze leżałem na trawie, bo przecież rośliny wydzielają tlen. Teraz czasy się zmieniły, psy trzyma się w domach i chłopców również. Dajcie im wyjść na zewnątrz – mówił Zamperini.
Kiedy wojna się skończyła, Lou wrócił do Stanów Zjednoczonych i opowiedział swoją historię reporterowi New York Times. Ten nie mógł uwierzyć, że przeżył, bowiem pisano o jego śmierci, jednak Zamperini pokazał mu swoją legitymację uniwersytecką, jedną z niewielu rzeczy, którą zachował w obozie. Wówczas powitano go, jako bohatera. Zamperini nie wrócił już do wyczynowego biegania, pochłonęła go praca na rzecz innych. Pomagał trudnej młodzieży, udzielał się także w kościele, został kaznodzieją. W 1950 roku pojechał do Japonii z pielgrzymką, aby wybaczyć swoim oprawcom. Później wrócił tam jeszcze w 1998 roku, kiedy biegł ze zniczem olimpijskim przed rozpoczęciem zimowych igrzysk w Nagano. Okazało się, że były strażnik więzienny, Watanabe wciąż żyje i Zamperini chciał się z nim spotkać, jednak rodzina Japończyka uniemożliwia im spotkanie.
Zamperini cieszył się zdrowiem praktycznie do śmierci, i niemal do końca swoich dni był w stanie biegać. – Gdy miałem 65 lat wbiegłem na wzgórze Hollywood w 8 minut i 28 sekund. Przez sześć lat nikt nie potrafił pobić tego czasu, dopiero chłopak ze szkoły średniej, który trenował biegi średnie pobił mnie o 10 sekund – wspominał w wieku 93 lat, kiedy ścigał się ze sprinterkami na 10 jardów z pięciojardowym handicapem. Niemal do śmierci wspólnie z kolegą pilotował także samolot do akrobacji T34. – Kolega ma 88 lat, więc latamy razem, bo jego żona się boi, że w trakcie lotu dostanie zawału i nie będzie miał, kto wylądować – śmiał się. W 2010 roku jego wszystkie wspomnienia spisała Laura Hillebrand, która wydała jego biografię pod tytułem „Unbroken”. Zamperini zmarł 2 lipca 2014 roku w Los Angeles, w wieku 97 lat.

1.jpg
Ekranizacja powieści o Louisie Zamperinim – „Unbroken” wejdzie do polskich kin 2 stycznia.

PS. Przenosząc się w tamte czasy człowiek odnosi wrażenie, że sport, bieganie było piękniejsze. Afera goni aferę, skandal goni skandal. A wtedy? – Nie słyszałem, żeby ktokolwiek coś brał. Doping oznaczał dla mnie śmierć. Chcieliśmy wygrywać sami dla siebie. Raz jednak zbliżyłem się do dopingu, kiedy w ciągu jednego dnia startowałem w trzech biegach. Podszedł do mnie trener i przed trzecim biegiem dał mi łyżkę miodu. Spaliłem wcześniej mnóstwo kalorii i miód szybko mi ich dostarczył. Po biegu, czułem się winny.

Rekordy życiowe Zamperiniego

  • 880 jardów – 1:53,2 (1938) 
  • 1500 metrów – 3:52,6 (1939) 
  • Mila – 4:08,3 (1938) 
  • 2 mile – 9:12,8 (1939) 
  • 5000 metrów – 14:46, 8 (1936 IO Berlin)

Możliwość komentowania została wyłączona.