szuracz - szuramCię asfalCie...

Moderator: infernal

przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Witajcie!

Obrazek
Mam na imię Paweł, w styczniu 2012 będę odliczał już moją 32 zimę. 180 cm wzrostu, brunet (choć z mojej "brunetości" niewiele zostało...większość zamieniła się w srebro:), waga na dzisiaj: 93 kg (ogólnie wszystko mam szczupłe:) - ręce jak patyki, góra również, nogi w porządku - tylko ta "piłka" po środku:) - lustrzyca jeszcze nie grozi - ale...)
Jeśli chodzi o staż biegowy, jest baaaardzo lichy. Pierwsze "szuranie" zacząłem miesiąc temu. Wcześniej (daaawno temu), pewnie jak wielu z Was sport nie był mi obcy. Grałem "mocno" w koszykówkę, trenowałem w klubie lekkoatletycznym (100 i 300 metrów), a w późniejszych czasach zapaleńczo jeździłem na rowerze górskim(kilka maratonów na dystansie MEGA). Od czasów rowerowych zmieniło się dużo. Rodzina, dwie córki (ale za jednym razem:) - aktualnie 3,5 letnie przedszkolaczki. Psa nie mam i nie miałem...
Praca raczej stacjonarna, choć weekendy często wyjazdowe po całej Polsce. Pracuje w dużym klubie sportowym, a wiec z zawodowcami mam do czynienia na bieżąco.

Obrazek

Tak się teraz zastanawiam jakie ja mam cele, jeśli chodzi o bieganie...? Oczywiście pewnie jak 99,9% zaczynających ruszać się inaczej niż z pokoju do kuchni, chciałbym zrzucić troszkę kilogramów. Oczywiście chciałbym być sprawniejszy, może nie aż tak jak kiedyś - bo wiem, że czasu nie cofnę, ale na pewno bardziej niż teraz. No i oczywiście pewnie jak 90% osób na tym forum, chciałbym znowu poczuć atmosferę zawodów, zarówno tych mniejszych, jak i tych, które są dla mnie teraz nieosiągalnym "kosmosem". Tak marzy mi się maraton!

Obrazek

Nie przykładam wielkiej wagi do sprzętu...może nie do końca słusznie, ale póki co obyło się bez jakichkolwiek inwestycji.
Biegam w butach do...piłki ręcznej:)

i dobrze mi z tym - choć trochę dają popalić achillesom i delikatnie krzywią lewą stopę. Po zimie zainwestuje parę groszy w coś przeznaczonego do biegania.
Nie mam pulsometru - czy chce mieć - nie wiem, nie odczuwam szczerze takiej potrzeby. Biegam "na czuja"
Korzystam z Endomondo w telefonie - fajna zabawka

Obrazek
staram się aby było coraz lepiej...choć troszkę przyjemności też potrzebuje. Nie lubię czekolady i 99% słodyczy! Nie odmawiam jedynie żelkom Haribo:)

Obrazek
Tu odkryłem kolejne wspaniałe działanie biegania. Uwielbiam muzykę, kocham, pieszczę i szanuję:) Ale z uwagi na moją pracę, w domu rodzinę, w samochodzie brak odtwarzacza CD (3 lata się zbieram, żeby go zamontować) jestem mocno w plecy z muzyką. Podczas biegania mam to co lubię i odkrywam na nowo, bądź odkrywam po raz pierwszy wspaniałe dźwięki. Nie mogę żyć bez muzyki - 9 lat pracy w radiu robi swoje...

Nie zanudzając moimi tematami, chciałem powiedzieć, że ogromnie się cieszę, iż zacząłem "to" robić. Że zacząłem się ruszać i że zacząłem tu być. Obserwowałem od jakiegoś czasu to forum, szczególnie dział Zacznij Biegać i powiem, że jestem mocno zbudowany Waszą postawą. Normalnym podejściem do nas "szuraczy z brzuszkami" Nie ma wywyższania, niszczenia i naśmiewania. Bardzo mi się to podoba.

Tak jak pisałem wyżej, ruszam się od miesiąca, nie chcę Was zanudzać tymi początkami. Całość opisałem w normalnym blogu www.ukonczemaraton.blogspot.com na który oczywiście zapraszam - nie ma reklam, nie zarabiam na nim. Powstał po to aby mnie dodatkowo motywować. A wtedy nie wiedziałem jeszcze o istnieniu tego miejsca. Jeśli jednak nie klikniecie, to w wieeeelkim skrócie:

Zacząłem od bieżni stacjonarnej, przebiegnięcie 2 minut było męczarnią. Ale walczyłem, robiłem interwały. Cieszyłem się z pierwszego kilometra, później z drugiego. 4 km, po dwóch tygodniach było osiągnięciem. Bałem się wyjść na zewnątrz - bo zimno, mokro, pojawił się śnieg. Poczytałem forum, i wyszedłem:)
Biegam średnio 3-4 razy w tygodniu - jak czas pozwoli. Około 30 minut, oczywiście czasami przeplatam szybkim marszem, bo płuca nie pozwalają na więcej. Ostatnio dałem radę ponad 7km, w 50 minut. To póki co mój rekord! I jestem z niego dumny. Jeszcze miesiąc temu był nie do pomyślenia!
W czasie tego miesiąca schudłem ponad 5 kg.

Nadal uwielbiam Pepsi w puszcze...i nadal niestety palę papierochy...
Fajki rzucę! Z Pepsi będzie gorzej:)

Jeszcze raz gorąco witam i cieszę się, że mogę z Wami być!
Ostatnio zmieniony 31 gru 2012, 13:29 przez przyszły maratończyk, łącznie zmieniany 2 razy.
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
New Balance but biegowy
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Witajcie po Świętach...

Miałem zrobić sobie tydzień przerwy w bieganiu ze względu na bolące kolana, takie zalecenia przekazał znajomy człowiek na co dzień zajmujący się zawodowymi sportowcami. Wytrzymałem jednak tylko 6 dni bez szurania. W międzyczasie "obczytałem" mnóstwo mądrości na temat przeciążeń u początkujących szuraczy, żeby biegać jak najwolniej, swoim tempem, nie forsować, nie bić rekordów itd itd.

Miałem ochotę ruszyć się już w Wigilię wieczorem (zawsze biegam wieczorem, około 21.00 - dzieciaki już śpią, żona prawie usypia - czyli jedyny moment w ciągu doby tylko dla mnie), jednak Wigilia, zupełnie inaczej od oczekiwań, wyglądała bardziej jak wigilia Wielkanocy a nie Świąt Bożego Narodzenia. Przynajmniej u mnie w mieście wieczorem padało i padało i padało. Odpuściłem - choć usprawiedliwiałem się tak naprawdę też tą tygodniową przerwą, a w Wigilię był dopiero piąty dzień:)

Ruszyłem za to w I dzień świat. Godzina 21, temperatura 3 stopnie na plusie, czyli można się ubrać lżej. Założenie zgodnie z tym co wyczytałem, króciutko i najwolniej jak umiem. Wyszło troszkę ponad 4 km, w 30 minut. To było te pół godziny, które pozwoliły mi zapomnieć o świątecznym obżarstwie (choć tak naprawdę wcale go nie było aż tak dużo). Nooo i fantastyczny koncert KORN'a w EsceRock słuchany w czasie szurania! O dziwo, kolana nie bolały tak bardzo jak po poprzednich szuraniach, co prawda w endomondo nie wskoczył żaden nowym (nieziemski :) ) rekord, ale chociaż czuję się dobrze. Dzisiaj wychodzę znowu. Trasa będzie dłuższa, w głowie już ułożona. Nie mogę się doczekać wieczora!
Ostatnio zmieniony 31 gru 2012, 13:30 przez przyszły maratończyk, łącznie zmieniany 1 raz.
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Dzieńdobry:)

Kolejny dzień nierównej walki za mną:)

Obrazek
Wczoraj wieczorkiem (start o godz. 21.00) wybiegane 7,44 km to mój kolejny REKORD :hej:

Czasowo co prawda słabo, bo w okolicach 50 minut - ale takie to moje szuranie, a szuranie dlatego bo uważam, że bieganie to tak poniżej 6 nooo 5:30 minut jest. Wszystko co wyżej bieganiem chyba ciężko nazwać. Dlatego szuram. I jest mi z tym dobrze, choć może nie do końca.


Serduchowo, płucowo i ogólnie wytrzymałościowo widzę, że nie jest najgorzej - jeśli biegnę w takim właśnie szurającym tempie. Mam wrażenie, że mógłbym przebiec spokojnie drugie tyle. (a jeszcze miesiąc temu, utrzymanie 2 minut ciągłego szurania - to był kosmos...)
Ale jest oczywiście "ale"
Nie wiem skąd się wzięło, ale już po 1 km mega wielkie ciśnienie w mięśniach przy piszczelach - od zewnątrz. Szczególnie lewa noga. Później się trochę rozbiegało, jednak końcówka (koło 6 km) to był dramat. Miałem wrażenie, że ktoś mnie tam przypala jakimś żelazem... Doszurałem do domu i tam zdziwienie - w miejscu o którym mówie (lewa noga, mięsień przy piszczelu, około 5-7 cm nad kostką od zewnętrznej strony), wyskoczyło "coś" wielkości 1/3 może 1/2 piłeczki do pingponga. Taka kulka poprostu.... Wyglądało śmiesznie:) Nie mam pojęcia co to. Wiecie?
Pod prysznicem, 10 minut lodowatej wody na nogi - pomogło. Kulki prawie nie ma i nie boli. Ale co to było - może mam jakieś obce istoty w sobie? Pierun wie...

Po za tym zaczynam się zgadzać z opinią wielu z Was, oraz znajomych "szuraczo - biegaczy" - BUTY BUTY i jeszcze raz BUTY (jak pisałem wyżej, biegam w butach do piłki ręcznej). Przy szuraniu około 3 km nie czuje nic niepokojącego, ale wczoraj koło 5-6 km zaczęło się obcieranie i mega skurcze palca u nogi - tego drugiego od największego - choć akurat u mnie to on największy wyrósł pieron...

Podsumowując moje "starcze" wywody.
Po każdym bieganiu mam ogromny do Was biegaczy szacunek. Walicie te km jak oszalali - czytam: tu 10, tu 15, dzisiaj delikatnie...23km:) Póki co to odległości kosmiczne i nieosiągalne nawet w myślach. Choć z drugiej strony, miesiąc temu 2 minuty biegu(szurania) też były problemem...
Ostatnio zmieniony 31 gru 2012, 13:30 przez przyszły maratończyk, łącznie zmieniany 1 raz.
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Witajcie w Nowym Roku,

Zanim o sobie, chciałem ogromnie pogratulować tym wszystkim którzy pokończyli, pozajmowali fajne miejsca, poprzebierali się i w ogóle och i ach w Biegach Sylwestrowych. Noo i dla Pani Księżnej szczególne gratulacje, bo wynik, miejsce godne szacunku:)

Moje zmiany kalendarzowe wyglądały nastepująco:

30 grudnia:
Wyszedłem na trening jak zwykle, koło 21.00. Na dole pod klatką złapały mnie hordy sąsiadów...Spotkanie Wspólnoty Mieszkaniowej:)
No i wymarzłem się w tych moich gjetrach z nimi jak pieron. Przeszły mi ochoty na wielkie przedsylwestrowe bieganie. Ale po zakończeniu emocjonującego spotkania ruszyłem delikatnie. Miało być dalej, ale wyszło tylko troszkę ponad 4 km, może 5 - nie wiem bo zaczął wariować telefon. Ale przy okazji znalazłem 300 metrów od bloku bieżnie - i na niej spędziłem 13 okrążeń:)


1 stycznia (moja własna KacMisja):
Sylwester z dwójką 3,5 letnich dzieci nie należał zbytnio do "urywających czapkę dnia następnego" dlatego korzystając z pięknej pogody i z możliwości udostępnienia moich "pociech" teściom, wybiegłem po raz pierwszy nie w ciemnościach. Tak jakoś wyszło, że wszystkie moje biegania (zacząłem troszkę ponad miesiąc temu) były po ciemku. Teraz pięknie świeciło, temperatura troszkę poniżej zera, piękne łąki, rzeczka - CUDO.
Wyglądało to tak:
Obrazek

Ubiegłem kolejny mój rekord:) 7,45...czyli wyszło niechcący 10 metrów więcej niż ostatnio...:) Szkoda, ze nie kontrolowałem na bieżąco - bo mogłem polecieć "dyszkę"...Następnym razem!

Podsumowując - coraz lepiej się czuje "dnia następnego". Już mniej zakwasów, kolana nie bolą (tak jak na początku). No i mam wielką ochotę na jeszcze i jeszcze i jeszcze...
Aaaa no i zauważyłem jeszcze jedną zmianę: waga co prawda stoi w miejscu (ruszyła tylko o około 5 kg w dół na początku) jak zaklęta, ale "portki" muszę nosić w garści. Pasek kupić. Czy może jakieś szelki...:) nie mierzyłem obwodów i innych cudów - ale prześwit między brzuchem a spodniami robi się coraz większy. Podobno modnie jest nosić takie portki w "pół pupy"...to noszę:)

Wszystkiego dobrego w nowym roku!!!
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

tak przed spaniem.

szybkie (jak na mnie nawet bardzo...) 5 km przed snem. Po osiedlu, czasami żałuje że w nazwie ma Wzgórze - bo wykańczają mnie te podbiegi...Zawsze w którą stronę bym nie poleciał to jest pod górę, przynajmniej w jedną stronę. No ale w końcu mieszkam w górach...małych bo małych ale górach. Aaa i "pizgało" za przeproszeniem jak w kieleckiem...choć to ostatnie akurat się zgadza:)

w sumie "uszurane" 5,32 km w czasie 32minuty32 (według endomondo)

1km: 6:05
2km: 4:59
3km: 6,25
4km: 6:31
5km: 6:32

całe 5km: 30:08 - to moja życiówka na 5km:) i to mnie cieszy! tadaaa

http://www.endomondo.com/workouts/32889861

śpijcie dobrze! dobranoc...
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

odrabiamy zaległości:

5 stycznia 2012
trasa standardowa - góra, dół - góra dół. Biegło się super, choć pierwsze kilkanaście metrów myślałem, że będzie dramat. Przejedzony byłem okropnie. A wyszło tak:
1km - 6:28 (rozgrzewkowo)
2km - 4:56
3km - 4:45
4km - 5:45 (rozpoczyna się moja powrotna górka)
5km - 6:30 (rozpoczęła się na dobre...) - teraz rozumiem, że mieszkam w górach, małych bo małych - ale kurcze nie ma nic po płaskim:(

w sumie: 5,1 km w czasie 29:12
Przy okazji najlepszy wynik na 5km = 28:07, i Test Coopera=2,46km
Cieszy progres!

7 stycznia 2012
Trening wyjazdowy, przy okazji wizyty na Turnieju Piłki Nożnej w Nowej Sarzynie. Pomiędzy meczami, w których i tak się troszkę oszczędzałem wybiegłem pozwiedzać miasto. Zwiedzania za wiele nie było bo w ciągu 40 minut przeleciałem je w "te i we wte". Nie wiem ile to km ponieważ nie włączył mi się GPS w Endomondo, a nie miałem czasu żeby na niego czekać, także tylko ze stoperem.
Na moje oko około 6 może 6,5 km. Tempo lajcikowe.

Chciałem to powtórzyć na następny dzień (niedziela) rano, jednak umarły mi plecy - a zrobiła się taaaaka piękna zima, śnieżek, delikatny mrozik - PIĘKNIE.
Przeogromny ból między łopatkami uniemożliwiający jakikolwiek ruch szyi, skręt ciała, wstanie z łóżka itd. Będąc takim wyprostowanym robocopem spędziłem trochę czasu w aucie w drodze do domu. Dzisiaj (poniedziałek) ból jeszcze większy. Już odwiedziłem naszą klubową "masernię". Jestem po 10 minutowych "eletrowstrząsach" oraz po mocnym masażu a także na prochach przeciwbólowych i przeciwzapalnych. Może przejdzie. Jeśli ból ustąpi wieczorem w drogę!
Aaaa i jestem bardzo blisko zmiany (NARESZCIE) obuwia. I to po baaaardzo dobrej cenie. Ale żeby nie zapeszać - pochwalę się jak nabędę.

To tymczasem lasem borem...
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

10.01.2012

Po weekendowych Nowo Sarzynowych wojażach wróciłem do żywych. Przynajmniej w teorii, bo ból pleców utrzymuje się cały czas, choć jest trochę lepiej. Na pewno pomagają "masery", aplikując chemiczne środki przeciwzapaleniowe i rażąc prądowym przyrządem po bolących plecach. Podobno w ten sposób "uruchomią" mięsień. Zobaczymy. Tak czy owak, dwa dni musiałem odpuścić. Wczoraj (wtorek), też nie było najlepiej, ale postanowiłem zabić "dziada" bieganiem. Nie wiem czy to mądre do końca...ale cóż.

Aaaaa a korzystając z szuranego wolnego odebrałem zamówienie Empikowe dokonane netem (2 zł taniej :hej: ) wygląda tak:

Obrazek

połknąłem w jeden dzień. Czy polecam...nie wiem szczerze - takie ogólne gadanie na temat ten, co wszyscy tutaj obecni lubią. No i wszechobecna reklama Maratonu Londyńskiego w środku, że najlepszy, że tylko ten, ochy i achy...choć pewnie zawierające dużo prawdy.

Wracając do szurania.
Po wieczornym "rytuale" czyli Na Wspólnej... :ojoj: stawiłem się pod klatką w stroju szuraniowym. Wcześniej w ciągu dnia wpadłem na pomysł którego nie powstydził by się Nobel, Einstein czy inni wielcy..., na 10 minut przed rozpoczęciem szurania (akurat reklamy w Na Wspólnej :) ) wyniosłem telefon z Endomondo do samochodu, pod przednią szybę. W momencie gotowości biegowej, wszystko już było ładnie znalezione, satelita podpięta - jednym słowem WZÓR. Zawsze umarzłem się sporo zanim wszystko się włączyło, a jak jeszcze chmury i deszcz - to kaplica.

Biegło się fatalnie, plecy dawały o sobie znać. Chyba też przez te plery inaczej się ruszałem, po kilometrze bardzo mocno czułem uda (co wcześniej się nie zdarzało) oraz lewe kolano. Pewnie podświadomie inaczej układałem ciało, aby nie bolały plecy, za to bolało co innego. Chciałem ubiegać więcej, jednak nie dałem rady. Niewiele ponad 5 km, czasy fatalne, samopoczucie też okropne. Do tego zimno (0 stopni i padający deszcz ze śniegiem - i to zawsze w twarz:) )
Dzisiaj samopoczucie lepsze, plecy odpuszczają (na prądorażenie już nie idę) - martwi troche lewe kolano. Mam nadzieję, że odpuści, bo dzisiaj chcę zrobić powtórkę.

całość wyglądała tak:
1km: 6:19
2km: 5:10
3km: 6:48
4km: 6:07
5km: 7:13 (umierałem pod górę)
końcówka do domu: 5:43 (już po płaskim)

miłego!

ps. a jak zmniejszyć zdjęcie (na przykład to co wstawiłem z książką) wiem, ze jest za duże - ale nie umiem zrobić małego...
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

na dobranoc.

Piękne, wieczorno/nocne bieganko-szuranko. Nie wiem, jak w innych miejscach kraju, ale stolica Gór Świętokrzyskich wreszcie biała. Biała i moooocno śliska. Chodniki, ścieżki rowerowe i inne twarde powierzchnie, to jeden LÓD. Walka o utrzymanie pionu była zawzieta, po bocznych trawnikac dużo lepiej, jednak po którymś z kolei uślizgu nogi, wpadnięciu w nierówność przykrytą śniegiem, wolałem się ślizgać niż skręcić kulosa. Ogolne wrażenia artystyczne, widokowe FANTASTYCZNE, warunki biegowe jednak fatalne. Choć obuwie pewnie też odegrało dużą ujemną rolę. Broniłem się na lodzie na tyle, że czuje teraz takie mięśnie o których istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia:)

w sumie wyszło prawie 8km, w żółwim tempie 52 minut.
Ale czuje się świetnie SUPER zadowolony!!!

Wskakuje pod lodowaty prysznic, odnawiać nogi...
Dobranoc!
Mi
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

ZIMA, Zima, zimaaaa....

15 stycznia - niedziela, a więc wizyta u teściów z Diabłami. Diabły w południe spać, a ja w drogę. W mieście tego nie widać (choć też jest go sporo), ale poza miastem śniegu baaaardzo dużo. Szczególnie wybiegając na odsłonięte pola, ścieżka (chyba tam była ścieżka - bo byłem pierwszym od opadów śniegu, kto tamtędy przebiegał/przechodził) momentami pokryta śniegiem sięgającym prawie do kolan. Takie mini zaspy zdarzały się co jakiś czas, dodatkowo niespodzianki w postaci ukrytych kałuż pod śniegiem (niby zamarznięte, ale pode mną wszystko się łamie). Koniec końców, umordowało mnie to fizycznie jak pieron. Każdy krok to walka o równowagę, nie wiem jak się biega po piachu, ale mam wrażenie, że podobnie.

W sumie ubiegłem 7,71 km, w osłabiającym tempie:) - 53:40. - wynik beznadziejny, ale warunki naprawdę nie pozwalające na bicie rekordów, przynajmniej ja sobie z nimi średnio radziłem...

wyglądało to tak:
Obrazek

i tak:

Obrazek

z rzeczy jeszcze nieco smutniejszych...dzisiaj mija mój 32 rok na planecie ziemia, ehhhhhh starość:)
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Hoł Hoł Hooooł...
żyje żyje!

Nie było mnie prawie miesiąc...tyleż samo czasu nie szurałem asfaltu. Z różnych powodów. Przede wszystkim - kolana, umarły mi chyba na amen. Musiałem im dać czas do regeneracji - założyłem dwa tygodnie. Wcinałem artresan (wcinam dalej) i nie przemęczałem. Miałem założenie pozbycia się wieeelkich butów i kupienia czegoś do szurania. KUPIŁEM! Kalenji - jakieś tam, za stówke w Decathlonie.
Później dopadło mnie przeziębienie paskudne, które trzyma w sumie do teraz (prawie drugi tydzień) - ale jakoś się do niego przyzwyczaiłem. No i mrozy mrozy mrozy - próbowałem raz wyjść - w mojej porze, czyli około godz. 21.00 - na termometrze w górach świętokrzyskich było -19. Wytrzymałem 10 minut, prawie się udusiłem zimnym powietrzem i wróciłem.
Stąd po krótce moje nieróbstwo!

Aaa i jeszcze jedno ważne co się wydarzyło - FAJKI RZUCIŁEM!!!
dzisiaj mija drugi tydzień bez kopcenia dymów! Najgorsze chyba już za mną.

Także jak widać, mimo iż nie begałem - coś tam dla siebie zrobiłem (buty i fajki)

Dzisiaj się troszkę załamałem, bo wyszedłem po raz pierwszy na bieżnie. 20 minut mnie zabiło - mam wrażenie, że te kilkanaście dni przerwy powróciło mnie do stanu sprzed 2-3 miesięcy. TRUDNO - robimy swoje od teraz. Będzie tylko lepiej.

Dzisiaj:
20 minut - dystans: 3,7 - śmierć:)
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

...Obry!
Najwyższa pora ruszyć tyłek! Koniec wymigiwań, że zimno, że kolano, że dzieciarnia itd... I tak jestem już w "ciemnej dupce" bo plan miałem na połówkę w Warszawie 25 marca. Na pewno nie dam rady, a przejść nie zamierzam. Plan zmodyfikowany i robię wszystko pod połówkę Silesia na początku maja.
Wczoraj wyszedłem pierwszy raz od ponad 1,5 miesiąca. Opory były (że zimno, że kolano, że dzieciarnia - choć już spała) - ale w końcu trzeba było wypróbować nowe obuwie:), bo wreszcie się dorobiłem, cudów nie ma - ale czuje różnicę. Po pierwsze duuuużo lżejsze w porównaniu do moich "ręcznych halówek". Tylko wieje tymi dziurkami:)
wyglądają tak:
Obrazek
to Kalenji Eliofeet - za 90 zł w Decathlonie:)

Trasa na wczoraj króóóóciutka - ciekawy byłem jak po tak długiej przerwie będzie to wyglądało. A wyglądało o dużo lepiej niż ktokolwiek by przypuszczał.
pobite dwa moje "rekordy" - Cooper - 2,8 km oraz 1km=3,08
W sumie, 3,8 km w czasie: 18:47

Kolana nie bolą, chyba artresan brany kilogramami działa:)
Fajki rzucone! Już drugi miesiąc bez kopcenia!!! Po 12 latach!!!

szerokości!
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

kolejne metry za mną... kolejne dni bez papierochów, "fachowy" portal pokazuje, że to już 46 dzień bez. Że w tym czasie zaoszczędziłem 621 zł...GDZIE TE PINIONDZE?? SIĘ PYTAM :) bo jakoś nie zauważyłem:)

Ale do rzeczy, bieganko-szuranko idzie, choć bez szału. Tak jak mówiłem odpuściłem totalnie półmaraton w Warszawie. Nie ma sensu go przechodzić, a nie jestem chyba na tyle przygotowany aby go przebiec. Może uda się w Silesia pobiec....

Póki co rewelacji nie ma. Mało, rzadko i wolno:) ale do przodu:)

9.03.2012 - godz. 20.15
5,18 km - 31:47 s

13.03.2012 - godz. 20.47
7.15 km - 47:02 s

15.03.2012 - godz. 21.47
3.00 km - 16:57 s

Miałem trochę problemów (w sumie od listopada) z palcem w prawej stopie, przy biegach około 30 minutowych odzywał się mooocno. Drugi od lewej w prawej stopie. Nie wiem co to jest, ale mocne skurcze w nim czułem, na tyle mocne, że uniemożliwiające bieganie. Wczoraj usztywniłem dziada plastrami - ale poleciałem za krótko - choć nic nie bolało. Zobaczę, może to pomoże. Bo tak szczerze to nie mam pojęcia co to może być. Wcześniej, przy starych butach - zrzucałem to właśnie na nie, że coś uciska itd. Teraz, buty nowe, skarpetki "fachurowe" - nic nie ma prawa uciskać, a mimo wszystko boli bardzo. Może usztywnienie pomoże. A jak nie - to nie mam pomysłu.

Pozdrowionka!!!
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Uwaga Uwaga:)
żarty się skończyły - wszystko wyleczone. Spróbuje troszkę poszurać - i starym zwyczajem będę Was tym męczył tutaj - oraz na skromnym blogu: www.szuranie.pl

Ciężko się było zdecydować. Kiedy jednak nastąpiła godzina ZERO poszło łatwiej niż się spodziewałem. Myślałem, że po dłuższej przerwie będę zaczynał prawie tak samo jak rok temu. Czyli od jednego kilometra przeszuranego w bólach i z bólami ogromnymi dnia następnego. Jednak nie.
Plan postawiony przed sobą samym jest ambitny – jak dla mnie oczwyiście. 21 października odbywa się w Kielcach pierwszy od daaaawna bieg. KieleckaDycha. Zapisałem się i zamierzam ją w całości przeszurać. Jeszcze nigdy nie pokonałem 10 km za jednym razem, czy się to uda? nie wiem, ale szykuję się do tego. Dwa treningi już za mną:

2 października 2012:
dystans: 4,78 km
czas: 30:53

4 października 2012:
D: 6,32 km
C: 42:18

Szczególnie to wczorajsze bieganie sprawiło mi dużo frajdy. Końcówka, ostatni kilometr szurało mi się E LE GAN CKO! Miałem wrażenie, że mógłbym spokojnie zrobić jeszcze drugie tyle. I nawet miałem na to ochotę, wstrzymało mnie tylko jedno – nie chciałem wracać pod górę. Niestety mieszkając na osiedlu, które ma w nazwie „Wzgórze” trzeba się z tym liczyć, że gdzie by się nie pobiegło, to powrót jest podgórkę:)
Koniec końców skończyłem. Dzisiaj delikatne zawasy i ból mięśni jest. Ale bez tragedii. Teraz dwa dni przerwy i szuranie w niedzielę.
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

W duecie...

Niedziela nie wyglądała dobrze jeśli chodzi o pogodę. Ale skoro był to trzeci dzień bez szurania – nie było wyjścia… Smutne, deszczowe niedzielne szuranie zapowidało się inaczej niż zwykle. A to za sprawą towarzysza. Krzyś bo o nim mowa, z ruchem miał do czynienia ostatnio tyle, że był na ruchu, a raczej Ruchu. Chorzów:) Jeździ do pracy rowerem, jednak nie dość, że blisko to jeszcze z górki. Po kilku (choć po raz pierwszy odgrażał się już w zeszłym roku) prośbach i namowach wreszcie udało się go wyciągnąć z domu. Spotkaliśmy się po moim rozgrzewkowym kilometrze i poszuraliśmy – dosłownie – przed siebie. Tempo, masakrycznie wolne, ale tak miało być. Ilość przystanków (przejść do marszu) dawno nie widziana – ale tak miało być. Szczerze myślałem, że Krzyś zrezygnuje po 10, 15 minutach. Ku mojemu zaskoczeniu zrobił ze mną moją standardową pętle (ok. 5km) i jeszcze musiał doszurać do domu, czyli pewnie wyszło mu w okolicach 6 kaemów. Wiem, że jak na pierwszy raz to za dużo, wiem, że pewnie w domu cierpiał katusze. Ale mam nadzieję, że się nie zniechęci, a i o żadnej długotrwałej dolegliwości nie będzie mowy. Dzięki takiemu akurat wybieganiu pękła mi pierwsza godzina treningu, po raz pierwszy:) W sumie wyszło:

Dystans całkowity: 7,7 km

Czas:) : 1:01:22

Zdziwiony też byłem tym, iż robiąc częste przejścia do marszu – raczej tego nie stosowałem – można przebiec ostatecznie wielkie (jak dla mnie odległości). Po tym treningu nie czułem praktycznie nic, i gdyby nie to, że najzwyczajniej w świecie zmarzłem i musiałem kupić do domu mleko:) to spokojnie mógłbym zrobić jeszcze drugie tyle. W tym, bądź szybszym tempie. Wypróbuje to następnym razem.

A tymczasem do mojego pierwszego oficjalnego biegu zostało: 13 dni…

polecam: www.kieleckadycha.pl
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

W związku z czwartkowym wyjazdem, musiałem delikatnie zmodyfikować szuraniowy plan tego tygodnia. Szuranie było w niedziele, i aby czwartek był wolny, poszurałem też w poniedziałek. Wtorek będzie wolny, środa szuranie, czwartek wolny i w piątek jak głowa bolała nie będzie poranne szuranie w Bieszczadach! Oby!

Poniedziałek, jak poniedziałek – wiadomo. Nik ich nie lubi:) Wyszedłem późno, bo koło 21.00. Trasa moja ulubiona, dookoła osiedli, powrót przy Oazie (taki sklep 24 na h, przy którym mam wielu kibiców:) ) i do domu. Wychodzi około 6 km, nie ma wielkich górek, co w moim mieście jest rzadko spotykane.

Błędem było jedzenie koło 17.00-18.00, myślałem, że trzy godziny wystarczą aby mega pyszna „lazanja” ułożyła się w żołądku. Jednak nie. Mocno mi to przeszkadzało, i prawie cały trening biegłem z kolką. Dlatego wyszło, jak wyszło – ale i tak w porównaniu do niedzielnego „ciągnięcia Krzysia” było sporo lepiej. Choć jeszcze nie jakoś rewelacyjnie jak dla mnie. 21 października mam pierwszy mój bieg. Marzyłem, aby dyszkę zrobić <1h, chyba plany muszę zmodyfikować bo wiem, że nie dam rady raczej utrzymać cały czas tempo poniżej 6 minut na kilometr. Choć do końca tego nie wiem, nie znam trasy to raz, nie biegałem za często po lesie – to dwa. Będą górki – to trzy, ale pewnie będzie też z górki – to cztery. Sporo niewiadomych:)

8 października 2012 wyglądało to tak:

było już zimno, w okolicach 5-6 stopni i mocno wiało

D: 6,28 km

C: 40:57

1km: 6:46

2km: 6:15

3km: 6:28

4km: 6:52

5km: 6:03

6km: 6:31
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
ODPOWIEDZ