Jak mówią "do trzech razy sztuka".
Biegowo 2012 r. był jeszcze gorszy od 2011. Początek sezonu całkiem spoko, kilka życiówek ale potem stara historia, kontuzje tego i owego, przeziębienia, odechcenia....
Co było dobrego:
- nowa życiówka na 10k (45:04)
- nowa życiówka w półmaratonie (1:45:57)
- zszedłem poniżej 90 kilo - obecnie 89 z mini hakiem
- nic mnie nie boli
Plan na kolejny rok jest prosty - osiągnąć w 2013 najlepszą formę w życiu, czuć się świetnie, nie mieć kontuzji, a jak dobrze pójdzie zrobić 70.3 w Poznaniu w sierpniu 2013.
Główne przeszkody:
- nie umiem pływać kraulem
- nie mam porządnego roweru i nie jeździłem na rowerze od wielu lat
- kupiłem psa więc kupę czasu który normalnie miałbym na bieganie poświęcam na spacery, pies jest docelowo do biegania ale będzie mógł biegać dopiero za jakieś pół roku.
Oprócz tego luz
Plan na najbliższy kwartał to rozruszać się stopniowo, póki co pierwszy zakres i relaks.
Vincent - najlepsza forma w życiu, bez kontuzji 70.3 w 2013
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 320
- Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Luboń
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 320
- Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Luboń
Nadszedł czas by zmierzyć się z pierwszą przeszkodą czyli nieznajomością kraula. Szybko stwierdziłem, że sam na pewno się go nie nauczę, kryterium wyboru kursu było to, żeby był na tyle późno bym zdążył wcześniej uśpić dzieci.
Z braku kursów o takiej porze miałem wczoraj (wtorek) miałem na basenie pierwsze indywidualne zajęcia z trenerem (Marcinem). Marcin był w lekkim szoku kiedy dowiedział się, że nigdy nie uczyłem się kraula, chociaż naprawdę skonsternowany był kiedy zobaczył moje próby pracy z deską na plecach i brzuchu. Zresztą po pierwszych kilku basenach sam byłem przerażony. Byłem na wpół utopiony, bolały mnie mięśnie ud, których istnienia nawet nie podejrzewałem, nie wspominając o totalnej porażce prób wyprostowania nóg w kolanach.
Przez znaczną część czasu miałem przed, zalanymi chlorowaną wodą, oczami wspomnienie mojego czteroletniego teraz Krzysia, któremu w zeszłym roku, w trakcie oswajania z wodą blokowałem nogi w kolanach by ich nie zginał. Kiedy już zastanawiałem się jak wytrzymam 45 minut takiego podtapiania Marcin przyniósł płetwy. I wszystko się zmieniło.
Nagle nabrałem prędkości, poczułem, że wystarczy mniejszy zakres ruchu nogą i nawet udało mi się zapanować nad cholernymi kolanami. Najfajniejsze było to, że kiedy już zdjąłem płetwy część z tych postępów została.
Po zajęciach zostałem jeszcze na 2 km żabką - tak by móc wpisać jakiś dystans do dzienniczka treningów
Z braku kursów o takiej porze miałem wczoraj (wtorek) miałem na basenie pierwsze indywidualne zajęcia z trenerem (Marcinem). Marcin był w lekkim szoku kiedy dowiedział się, że nigdy nie uczyłem się kraula, chociaż naprawdę skonsternowany był kiedy zobaczył moje próby pracy z deską na plecach i brzuchu. Zresztą po pierwszych kilku basenach sam byłem przerażony. Byłem na wpół utopiony, bolały mnie mięśnie ud, których istnienia nawet nie podejrzewałem, nie wspominając o totalnej porażce prób wyprostowania nóg w kolanach.
Przez znaczną część czasu miałem przed, zalanymi chlorowaną wodą, oczami wspomnienie mojego czteroletniego teraz Krzysia, któremu w zeszłym roku, w trakcie oswajania z wodą blokowałem nogi w kolanach by ich nie zginał. Kiedy już zastanawiałem się jak wytrzymam 45 minut takiego podtapiania Marcin przyniósł płetwy. I wszystko się zmieniło.
Nagle nabrałem prędkości, poczułem, że wystarczy mniejszy zakres ruchu nogą i nawet udało mi się zapanować nad cholernymi kolanami. Najfajniejsze było to, że kiedy już zdjąłem płetwy część z tych postępów została.
Po zajęciach zostałem jeszcze na 2 km żabką - tak by móc wpisać jakiś dystans do dzienniczka treningów
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 320
- Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Luboń
Wczoraj (środa) cotygodniowy basen ze znajomymi. Od dzieciństwa czekałem aż w Poznaniu wybudują nad Maltą termy i proszę, kto by się spodziewał, że będę kiedyś tak często z nich korzystał.
Pływania nie było zbyt wiele:
- 500 m żabką
- kilkaset metrów w świeżo kupionych płetwach (na zmianę na plecach, brzuchu i obu bokach)
- kolejne kilkaset m. żabką
Za to po pływaniu jeszcze sauna
Okazuje się, że nie wszystkie płetwy są takie same. Kupiłem płetwy treningowe - wyraźnie krótsze od tych których używałem na treningu z instruktorem i widać drastyczną różnicę w prędkości. Przynajmniej nie będzie aż takiej różnicy pomiędzy pływaniem w płetwach i bez.
Coraz bardziej widzę, że w pływaniu słabym punktem będą ręce - póki co zacznę od pompek - dzisiaj na dobry początek 25.
Pływania nie było zbyt wiele:
- 500 m żabką
- kilkaset metrów w świeżo kupionych płetwach (na zmianę na plecach, brzuchu i obu bokach)
- kolejne kilkaset m. żabką
Za to po pływaniu jeszcze sauna
Okazuje się, że nie wszystkie płetwy są takie same. Kupiłem płetwy treningowe - wyraźnie krótsze od tych których używałem na treningu z instruktorem i widać drastyczną różnicę w prędkości. Przynajmniej nie będzie aż takiej różnicy pomiędzy pływaniem w płetwach i bez.
Coraz bardziej widzę, że w pływaniu słabym punktem będą ręce - póki co zacznę od pompek - dzisiaj na dobry początek 25.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 320
- Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Luboń
Płyną tygodnie ale nie próżnuję. Jak w tytule - powoli łapię rytm. Póki co filarem treningu są trzy treningi pływania. W poniedziałek z trenerem, w środę towarzysko z przyjacielem i w weekend samemu. Przepływane dystanse zmalały od kiedy uczę się kraula ale staram się nie schodzić poniżej 1500-2000 metrów podzielonych pomiędzy żabkę i rozmaite ćwiczenia do kraula.
Do tej pory miałem 4 treningi z trenerem i widać wyraźny postęp. Co prawda daleko jeszcze do tego bym zaczął pływać kraulem ale ćwiczenia robią się coraz bardziej urozmaicone. Ostatnio zacząłem już naukę koordynacji ruchów ręki z oddychaniem. Jestem jeszcze daleko w polu ale wygląda na to, że mam szansę do czerwca nauczyć się kraula.
Generalnie największą bolączką jest czas. Zwłaszcza, że kupiony do biegania pies póki co jest mały, biegać z nim nie mogę ale oprócz karmy "zjada" też codziennie dobrą godzinę czasu który normalnie poświęcałbym na bieganie lub pracę. Zdaję sobie sprawę, że jeżeli myślę o triathlonie powinienem ćwiczyć wszystkie elementy: pływanie, rower i bieganie. Póki co by zoptymalizować wykorzystanie czasu zacząłem jeździć na basen na rowerze. W jedną stronę mam 12,5 km, więc 3 takie wyjazdy dają mi 75 km roweru. Na początek lepsze to niż nic.
Sporym problemem jest zmęczenie organizmu. Wstaję codzienni do dzieci i psa między 6.30 a 7.00, z basenu wracam koło północy, a ponieważ jadę szybko - staram się utrzymywać jadąc "tam" tętno powyżej 130, a wracając powyżej 120 - muszę jeszcze się wykąpać. Czyli 3x w tygodniu budzę się nieprzytomny. Do tego dochodzi efekt wysiłku fizycznego. Czuję się z jednej strony sprawnie i dobrze, z drugiej jednak gdzieś w mięśniach siedzi zmęczenie.
Oprócz basenu staram się co najmniej raz w tygodniu wiosłować i raz biegać. Wiem, że to strasznie mało ale nie chcę przegiąć i dopuścić do przemęczenia organizmu. Liczę, że jakoś w styczniu wrócę do 3 treningów biegowych tygodniowo.
Dzisiaj co prawda nie miałem treningu ale za to skorzystałem z ostatniego dnia promocji i zapłaciłem ulgową stawkę za połówki ironmana w Sierakowie i Poznaniu - rozstanie z 450 PLN było dość bolesne ale od jutra musiałbym zapłacić znaczni więcej.
Zastanawiam się kiedy najpóźniej muszę zacząć pracować nad szybkością by wypracować sensowny czas w Maniackiej Dziesiątce. Zostało do niej 105 dni czyli stosunkowo mało. Niestety ze względów finansowych ograniczę w przyszłym roku starty więc Maniacka i potem Półmaraton Poznański będą istotnymi sprawdzianami przed czerwcowym triathlonem.
Niedługo dam znać jak rozwija się sytuacja
Do tej pory miałem 4 treningi z trenerem i widać wyraźny postęp. Co prawda daleko jeszcze do tego bym zaczął pływać kraulem ale ćwiczenia robią się coraz bardziej urozmaicone. Ostatnio zacząłem już naukę koordynacji ruchów ręki z oddychaniem. Jestem jeszcze daleko w polu ale wygląda na to, że mam szansę do czerwca nauczyć się kraula.
Generalnie największą bolączką jest czas. Zwłaszcza, że kupiony do biegania pies póki co jest mały, biegać z nim nie mogę ale oprócz karmy "zjada" też codziennie dobrą godzinę czasu który normalnie poświęcałbym na bieganie lub pracę. Zdaję sobie sprawę, że jeżeli myślę o triathlonie powinienem ćwiczyć wszystkie elementy: pływanie, rower i bieganie. Póki co by zoptymalizować wykorzystanie czasu zacząłem jeździć na basen na rowerze. W jedną stronę mam 12,5 km, więc 3 takie wyjazdy dają mi 75 km roweru. Na początek lepsze to niż nic.
Sporym problemem jest zmęczenie organizmu. Wstaję codzienni do dzieci i psa między 6.30 a 7.00, z basenu wracam koło północy, a ponieważ jadę szybko - staram się utrzymywać jadąc "tam" tętno powyżej 130, a wracając powyżej 120 - muszę jeszcze się wykąpać. Czyli 3x w tygodniu budzę się nieprzytomny. Do tego dochodzi efekt wysiłku fizycznego. Czuję się z jednej strony sprawnie i dobrze, z drugiej jednak gdzieś w mięśniach siedzi zmęczenie.
Oprócz basenu staram się co najmniej raz w tygodniu wiosłować i raz biegać. Wiem, że to strasznie mało ale nie chcę przegiąć i dopuścić do przemęczenia organizmu. Liczę, że jakoś w styczniu wrócę do 3 treningów biegowych tygodniowo.
Dzisiaj co prawda nie miałem treningu ale za to skorzystałem z ostatniego dnia promocji i zapłaciłem ulgową stawkę za połówki ironmana w Sierakowie i Poznaniu - rozstanie z 450 PLN było dość bolesne ale od jutra musiałbym zapłacić znaczni więcej.
Zastanawiam się kiedy najpóźniej muszę zacząć pracować nad szybkością by wypracować sensowny czas w Maniackiej Dziesiątce. Zostało do niej 105 dni czyli stosunkowo mało. Niestety ze względów finansowych ograniczę w przyszłym roku starty więc Maniacka i potem Półmaraton Poznański będą istotnymi sprawdzianami przed czerwcowym triathlonem.
Niedługo dam znać jak rozwija się sytuacja