Vincent - najlepsza forma w życiu, bez kontuzji 70.3 w 2013

Moderator: infernal

Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Jak mówią "do trzech razy sztuka".

Biegowo 2012 r. był jeszcze gorszy od 2011. Początek sezonu całkiem spoko, kilka życiówek ale potem stara historia, kontuzje tego i owego, przeziębienia, odechcenia....

Co było dobrego:
- nowa życiówka na 10k (45:04)
- nowa życiówka w półmaratonie (1:45:57)
- zszedłem poniżej 90 kilo - obecnie 89 z mini hakiem
- nic mnie nie boli :)

Plan na kolejny rok jest prosty - osiągnąć w 2013 najlepszą formę w życiu, czuć się świetnie, nie mieć kontuzji, a jak dobrze pójdzie zrobić 70.3 w Poznaniu w sierpniu 2013.

Główne przeszkody:
- nie umiem pływać kraulem
- nie mam porządnego roweru i nie jeździłem na rowerze od wielu lat
- kupiłem psa więc kupę czasu który normalnie miałbym na bieganie poświęcam na spacery, pies jest docelowo do biegania ale będzie mógł biegać dopiero za jakieś pół roku.

Oprócz tego luz :)

Plan na najbliższy kwartał to rozruszać się stopniowo, póki co pierwszy zakres i relaks.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
New Balance but biegowy
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Nadszedł czas by zmierzyć się z pierwszą przeszkodą czyli nieznajomością kraula. Szybko stwierdziłem, że sam na pewno się go nie nauczę, kryterium wyboru kursu było to, żeby był na tyle późno bym zdążył wcześniej uśpić dzieci.
Z braku kursów o takiej porze miałem wczoraj (wtorek) miałem na basenie pierwsze indywidualne zajęcia z trenerem (Marcinem). Marcin był w lekkim szoku kiedy dowiedział się, że nigdy nie uczyłem się kraula, chociaż naprawdę skonsternowany był kiedy zobaczył moje próby pracy z deską na plecach i brzuchu. Zresztą po pierwszych kilku basenach sam byłem przerażony. Byłem na wpół utopiony, bolały mnie mięśnie ud, których istnienia nawet nie podejrzewałem, nie wspominając o totalnej porażce prób wyprostowania nóg w kolanach.
Przez znaczną część czasu miałem przed, zalanymi chlorowaną wodą, oczami wspomnienie mojego czteroletniego teraz Krzysia, któremu w zeszłym roku, w trakcie oswajania z wodą blokowałem nogi w kolanach by ich nie zginał. Kiedy już zastanawiałem się jak wytrzymam 45 minut takiego podtapiania Marcin przyniósł płetwy. I wszystko się zmieniło.
Nagle nabrałem prędkości, poczułem, że wystarczy mniejszy zakres ruchu nogą i nawet udało mi się zapanować nad cholernymi kolanami. Najfajniejsze było to, że kiedy już zdjąłem płetwy część z tych postępów została.
Po zajęciach zostałem jeszcze na 2 km żabką - tak by móc wpisać jakiś dystans do dzienniczka treningów :)
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Wczoraj (środa) cotygodniowy basen ze znajomymi. Od dzieciństwa czekałem aż w Poznaniu wybudują nad Maltą termy i proszę, kto by się spodziewał, że będę kiedyś tak często z nich korzystał.
Pływania nie było zbyt wiele:
- 500 m żabką
- kilkaset metrów w świeżo kupionych płetwach (na zmianę na plecach, brzuchu i obu bokach)
- kolejne kilkaset m. żabką

Za to po pływaniu jeszcze sauna :)

Okazuje się, że nie wszystkie płetwy są takie same. Kupiłem płetwy treningowe - wyraźnie krótsze od tych których używałem na treningu z instruktorem i widać drastyczną różnicę w prędkości. Przynajmniej nie będzie aż takiej różnicy pomiędzy pływaniem w płetwach i bez.
Coraz bardziej widzę, że w pływaniu słabym punktem będą ręce - póki co zacznę od pompek - dzisiaj na dobry początek 25.
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
Vincent
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 320
Rejestracja: 10 lut 2011, 02:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Luboń

Nieprzeczytany post

Płyną tygodnie ale nie próżnuję. Jak w tytule - powoli łapię rytm. Póki co filarem treningu są trzy treningi pływania. W poniedziałek z trenerem, w środę towarzysko z przyjacielem i w weekend samemu. Przepływane dystanse zmalały od kiedy uczę się kraula ale staram się nie schodzić poniżej 1500-2000 metrów podzielonych pomiędzy żabkę i rozmaite ćwiczenia do kraula.

Do tej pory miałem 4 treningi z trenerem i widać wyraźny postęp. Co prawda daleko jeszcze do tego bym zaczął pływać kraulem ale ćwiczenia robią się coraz bardziej urozmaicone. Ostatnio zacząłem już naukę koordynacji ruchów ręki z oddychaniem. Jestem jeszcze daleko w polu ale wygląda na to, że mam szansę do czerwca nauczyć się kraula.

Generalnie największą bolączką jest czas. Zwłaszcza, że kupiony do biegania pies póki co jest mały, biegać z nim nie mogę ale oprócz karmy "zjada" też codziennie dobrą godzinę czasu który normalnie poświęcałbym na bieganie lub pracę. Zdaję sobie sprawę, że jeżeli myślę o triathlonie powinienem ćwiczyć wszystkie elementy: pływanie, rower i bieganie. Póki co by zoptymalizować wykorzystanie czasu zacząłem jeździć na basen na rowerze. W jedną stronę mam 12,5 km, więc 3 takie wyjazdy dają mi 75 km roweru. Na początek lepsze to niż nic.

Sporym problemem jest zmęczenie organizmu. Wstaję codzienni do dzieci i psa między 6.30 a 7.00, z basenu wracam koło północy, a ponieważ jadę szybko - staram się utrzymywać jadąc "tam" tętno powyżej 130, a wracając powyżej 120 - muszę jeszcze się wykąpać. Czyli 3x w tygodniu budzę się nieprzytomny. Do tego dochodzi efekt wysiłku fizycznego. Czuję się z jednej strony sprawnie i dobrze, z drugiej jednak gdzieś w mięśniach siedzi zmęczenie.

Oprócz basenu staram się co najmniej raz w tygodniu wiosłować i raz biegać. Wiem, że to strasznie mało ale nie chcę przegiąć i dopuścić do przemęczenia organizmu. Liczę, że jakoś w styczniu wrócę do 3 treningów biegowych tygodniowo.

Dzisiaj co prawda nie miałem treningu ale za to skorzystałem z ostatniego dnia promocji i zapłaciłem ulgową stawkę za połówki ironmana w Sierakowie i Poznaniu - rozstanie z 450 PLN było dość bolesne ale od jutra musiałbym zapłacić znaczni więcej.

Zastanawiam się kiedy najpóźniej muszę zacząć pracować nad szybkością by wypracować sensowny czas w Maniackiej Dziesiątce. Zostało do niej 105 dni czyli stosunkowo mało. Niestety ze względów finansowych ograniczę w przyszłym roku starty więc Maniacka i potem Półmaraton Poznański będą istotnymi sprawdzianami przed czerwcowym triathlonem.

Niedługo dam znać jak rozwija się sytuacja :)
Nie jestem podtatusiały, jestem tatusiem.
Blog
Komentarze
ODPOWIEDZ