Komarrek Zaczynam biegać Cel 10km poniżej 1h

Moderator: infernal

komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam mam 30 lat, 181cm wzrostu i 85kg wagi. Trochę za dużo się obżeram i zdecydowanie za dużo piję ale mam zamiar coś z tym zrobić. Choć generalnie biegam bo lubię to uczucie kiedy zmęczony spoglądam głęboko w siebie.

Jestem początkujący ale cele mam ambitne. Najpierw chciałbym przebiec 10km, potem przebiec ten czas poniżej 1h nadymać się i wszystkim wokół mówić że jestem BIEGACZEM ;). Dalszym celem jest pobiec w jakiejś imprezie, najbardziej chciałbym spróbować w półmaratonie. Może nawet rodzinka by mi kibicowała? Albo dziewczyna. Byłoby fajnie.

Zacząłem biegać jakieś 6-7 tygodni temu. Nie znam się na pulsometrach, planach, nie mam specjalistycznych ciuchów, nie wiem nawet czy jestem pronatorem, supinatorem czy innym terminatorem. Ale może kiedyś się dowiem.

Biegam po chodniku, w krótkich spodenkach, t-shircie i zwykłych adidasach do chodzenia na co dzień. Ulica wzdłuż której biegam ma 1km, a przynajmniej tyle wyczytałem w necie. Nie mam gpsa by to sprawdzić więc wierzę na słowo.

Zaczynałem od jednego okrążenia ulicy czyli 2km, po ok 2 tygodniach zacząłem biegać 3 km (1,5 okrążenia), a potem szybko przeskoczyłem na 4km (2 okrążenia). Obecnie zacząłem biegać na 5km (2,5 okrążenia) i wymaga to ode mnie sporo wysiłku, potu i łez. No może bez łez.

Biegam 3-4 razy w tygodniu, albo 1 dzień biegu 1 przerwy albo 2 dni biegu i 1 dzień przerwy.
New Balance but biegowy
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ze 2-3 dni biegałem na dystansie 5km i zaczęło mnie boleć kolano. Nic co utrudniałoby mi poruszanie się ale trochę się przestraszyłem. Postanowiłem że skoro nigdzie się nie spieszę to lepiej trochę odpocząć niż nabawić się kontuzji i stracić całe "słoneczne" lato. Odpoczywałem 5 dni i w sobotę (1.06.13) wróciłem do biegania. Kiepsko mi poszło, dałem radę tylko 4km.

Za to w niedzielę pobiegłem 5km w czasie 30.09min. Jak na razie to mój najlepszy wynik ale biegłem zdecydowanie za szybko jak na własne możliwości. Wiem to dlatego że jęzor wisiał mi do pasa, a pot lał się strumieniami. Nawet musiałem chwilę poszukać by znaleźć tą przyjemność, którą zawsze czerpałem z biegania.

Problem polega na tym że po 5 dniach przerwy nie mam wyczucia i biegam za szybko. Mnie się wydawało że biegam wolno i dziwiłem się czemu jestem taki zmęczony. Jak zobaczyłem czas lepszy o 4-5 min. to zrozumiałem dlaczego. Dziś mam dzień przerwy, a jutro jak pogoda pozwoli to chciałbym pobiec znowu 5km. Ciekawe jak biegacze radzą sobie z deszczem?
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ach zapomniałbym o jeszcze jednym, a mianowicie rozgrzewce. No więc nie cierpię tego, nigdy nie lubiłem. Tak więc oczywiście biegałem bez rozgrzewki. Tyle że szybko dały mi się we znaki łydki. Zaczęły boleć i były napięte jak kamienie. No więc siła rzeczy zacząłem je (a także mięśnie ud) rozciągać przed bieganiem. Zrobiło się trochę lepiej.

Innego razu podczas biegu zaczęło mnie boleć ramię, no więc macham też łapami. Niedawno na forum kiedy żaliłem się na ból kolana, ktoś zapytał o rozgrzewkę po bieganiu... byłem w szoku :o Teraz rozciągam mięśnie łydek i ud także po bieganiu. Nie chcę przesadzić ale chyba jest lepiej. Zobaczymy co będzie dalej.
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

04.06.2013 Cholerna mżawka ale że nie widać cienia szansy na poprawę pogody (za to są spore na jej pogorszenie) idę biegać. "Niebo stalowe od chmur", ludzie łażą z parasolkami i patrzą na mnie jak na wariata, okulary mam mokre, ledwo widzę trasę przed sobą, wiatr zawiewa ale twardo biegnę dalej. Dla przechodniów muszę wyglądać na hardkora, a jestem przecież zwykłym amatorem. Cholera nie mogę nic jeść przed biegiem. Rozumiem kolkę po snickersie ale po 3 kostkach czekolady? To już chyba lekka przesada co nie? Ciężko się biegnie, jestem zmordowany ale w końcu robię swoje 5km z czasem 31 min i 15 sek. Dobry jak na moje obecne możliwości, nie za szybko i nie za wolno. Acha, już wiem jak biegacze radzą sobie z deszczem (przynajmniej ci bez specjalnych ciuchów lub worków na głowie), mokry (nie tylko od deszczu) wracam do domu. Mam nadzieję że się nie pochoruję. Marzę o gorącej kąpieli.

05.06.2013 Wy też macie syndrom jeszcze jednego kilometra? Mniej więcej wtedy kiedy zaczynacie zastanawiać się ile jeszcze dam radę? No więc mam tak około trzeciego kilometra. Myślę sobie: jak ci ludzie mogą biegać ciągiem po dwie, trzy, cztery godziny kiedy ja ledwo żyję po 30 minutach? Autobusy jakieś po podstawiali czy coś? Ale spokojnie człowieku, nie załamuj się, to pewnie jakieś mutanty na sterydach, przetaczają sobie krew, a w ogóle to jeżdżą na koniach. Dziś nawet nie padało. No dobra może nie wygram maratonu i nie skopię tyłków Kenijczykom. Ostatnią prostą przywitałem jak gdyby właśnie mama przyniosła mi podusię, kocyk i gorące kakao. Zmęczony dotarłem do mety z czasem 29.50 min.
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

07.06.13 Trzeba zaszaleć i dołożyć kilometr, ciekawe czy się uda. Naprawdę staram się utrzymać spokojne tempo żeby nie skończyć biegu wcześniej. Panuje nad zmęczeniem ale źle mi się biegnie. Jakoś krzywo stawiam te swoje przeszczepy. Kończę z czasem 36 min ale zaczynają mnie boleć stopy. Być może to z wysiłku, organizm na pewno jeszcze się nie przyzwyczaił, możliwe że to kwestia butów albo złej techniki biegu. Najprawdopodobniej wszystko po trochu. Daję sobie 2 dni przerwy a potem zobaczymy.
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

8.06.13 Zmiana trasy. Jako że byłem akurat w Krakowie pobiegałem po plantach. Dwa kółeczka aż pod zamek w sumie ok 8km w czasie 46 min. Biegło mi się nadspodziewanie dobrze, powiedziałbym że znakomicie. Co prawda gdzieś koło 23 min miałem mały kryzys w postaci bólu w lewym boku i nawet myślałem że nie dam rady dalej ale zwolniłem. Ból najpierw się zmniejszył a potem zniknął, a ja wolniejszym tempem zrobiłem dwa kółeczka. Czułem się świetnie.

13.06.13 Umówiłem się na wspólne bieganie z nieznajomym gościem, który odezwał się do mnie na bieganie.pl. Chciał biegać wieczorem więc cały dzień zastanawiałem się czy skończę we włoskim burdelu czy też może ktoś już czeka na moje organy. Na szczęście pomyliłem się, Michał okazał się sympatyczny i wyrozumiały (biega od dawna i na dłuższych dystansach). Zrobiliśmy razem prawie 7km. Całą trasę oczywiście przegadaliśmy. Tym razem to był Sosnowiec, kółeczko ulicami Watta, Mikołajczyka, Niwecką i Wojska Polskiego. W sumie 6,8 km w czasie 40 min. Jako że dobrze mi się biegło to potem sam zrobiłem jeszcze ok 3 km ale nie wliczam tego tutaj bo nie mierzyłem czasu. Te dwa ostatnie biegi pokonałem nadspodziewanie łatwo, czyżby pękła jakaś bariera? Oby na stałe.
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzień później 14.06.13 uparłem się na 7km choć wiedziałem że powinienem odpuścić. Ja to jednak głupi jestem. Gorąco było jak cholera i ciężko mi się biegło. Czas 39.36 ale co z tego skoro biegło mi się znacznie gorzej niż dzień wcześniej.

15.06.13 zaczynam odczuwać ból w okolicach wątroby kiedy idę trochę szybciej niż tempem jakim się chodzi po domu. Być może dobiłem ją wczorajszymi piwami albo piwami i zbyt częstym bieganiem. Rok temu gdy robiłem pierwsze podejście do biegania dopadł mnie ten sam problem. Być może to zbyt intensywne bieganie jak na moje możliwości.

Wtedy odpuściłem bieganie zupełnie, długo wracałem do siebie. Czy i tym razem też przegram z bólem (ewentualnie własną głupotą)? Jutro czeka mnie sprawdzian bo umówiłem się na bieganie z facetem, który biega maratony. Zakładam że tempo nie będzie za szybkie ale co z tego skoro mam problemy z chodzeniem? Czy wytrzymam? Mam duże wątpliwości. Na razie odpuszczę wątrobie i zostanę przy piciu wody. Trzymajcie za mnie kciuki jutro. Coś mi się zdaje że będę tego potrzebował. W każdym razie nie wycofam się. Nie wyobrażam sobie żeby teraz powiedzieć mu "a wiesz w sumie to coś mnie dzisiaj rozbolało więc nie dam rady pobiec jutro". Może i nie dam ale na pewno spróbuję.
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

16.06.13 Pobiegaliśmy sobie po krakowskich Błoniach bardzo spokojnym tempem. Na początku odczuwałem lekki ból w prawym boku ale szybko mi przeszedł. Kiedy skończyliśmy nadal czułem głód biegania więc zrobiłem jeszcze kółeczko wokół plant.

Przegadaliśmy całą trasę z nowym znajomym. Doug okazał się emerytowanym nauczycielem z USA. Facet ma 62 lata i 2 razy do roku biega w maratonie. Jeden w Rzymie, a drugiego zapomniałem. Zaczął biegać bo przytyło mu się po przez siedzący tryb pracy. Szacun.

Jak teraz sprawdzam trasę na run logu to wychodzi 10km. Najciekawsze że dopiero kiedy skończyłem biegać i chwilę szedłem wrócił mój kochany ból w boku. Czyżbym poobijał jakieś organy? Pewnie i tak to są części zapasowe.

17.06.13 Wczoraj obiecywałem sobie że muszę zrobić 2 dni przerwy ale nie mogłem się powstrzymać. Jak to śpiewał Grabaż Moja silna wola - pierwsza lepsza kurew. Puszcza się i łajdaczy. Dziś obiecałem sobie że spróbuję pobiec (jak nie będzie za bardzo bolało w boku) ale wolnym tempem.

Jak zacząłem biegać po jakichś 500m przestało boleć i mogłem biec trochę spokojniej. W pewnym momencie postanowiłem wydłużyć odrobinę trasę. Przebiegłem ulicę Watta, Mikołajczyka, Andersa,Wojska Polskiego i skończyłem na Watta w miejscu startu. Run-log mówi mi że to 7,778km w czasie 44.56min.

Wychodzi na to że mógłbym biec wolniej, a wydawało mi się że wolniej już się nie da. Jak szedłem do domu nic nie bolało bo jeszcze byłem mocno rozgrzany ale ból wróci jak tylko wyjdę z domu, jestem pewien.

P. S W tym miesiącu przebiegłem na razie 57km 742m. Run-log mówi że średnie tempo to 9.90km/h Czy to za szybko? A może ze mną jest coś nie tak? Miałem ostatnio badania okresowe, krew i mocz wyszły ok. Ciekawe skąd ten ból i czemu boli gdy chodzę a nie wtedy kiedy biegam???
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czasami coś tam pobolewa ale jakoś się biega. Ostatnio, dla odmiany, pobolewa lewa kostka, staram się jej nie przeciążać. Przydałyby się porządne buty ale na razie są inne wydatki. Powiększyła się nam rodzina, adoptowaliśmy psa. A piszę o tym bo spacery z pieskiem troszkę rozwalają mi plany treningowe (z pieskiem to raczej marszobiegi ale ich nie wliczam). Ale jakoś sobie poradzę.

20.06 7,778km 46min
23.06 5km
25.06 8km 48min 51sek
26.06 10km 1h, 4min, 6sek

Udało mi się przebiec 10km ciągiem, zaliczyłem też osiągnięcie pod tytułem "godzina ciągłego biegu". Niestety nie udało się zejść poniżej godziny ale mówi się trudno. Jak zdrowie pozwoli to do końca sierpnia powinienem dać radę.
komarrek
Wyga
Wyga
Posty: 61
Rejestracja: 22 maja 2013, 16:19
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

28.06.13
Dystans: 10km, Czas: 59min 41s

Kiedy szedłem biegać myślałem tylko o tym żeby spróbować zmieścić się w godzinie. Pierwsze 2 km pobiegłem za szybko i zacząłem obawiać się że nie ukończę biegu. Próbowałem zwolnić ale chyba nie za bardzo mi to wyszło. Czas na okrążenie (2km) wychodził ok 12min.

Później martwiłem się tylko o to czy w ogóle dobiegnę, wdał mi się jakiś ból w boku i próbowałem zwolnić. Potem mi przeszło. Kiedy przed ostatnim okrążeniem zobaczyłem czas 48min wiedziałem już że nie ma żadnego zwalniania, biegniemy tyle ile fabryka dała i próbujemy złamać godzinę.

Udało mi się zrealizować plan ale biegaczem bym siebie nie nazwał.Tętno mam pewnie 800 na 650. Niech nikt mi nie każe tego udowadniać, proszę. To tempo jest zdecydowanie za szybkie jak dla mnie.

Teraz mam zamiar biegać sobie WOLNIEJ i raczej wydłużać czas biegu i kilometry, a nie bawić się w patrzenie na stoper. Jak ci ludzie mogą biegać 10km w 30 minut? Nie mam pojęcia. Ledwo żyję :o

W tym miesiącu przebiegłem 98,5km.

P. S. Nie proszę o szampana i złote medale ale jakieś gratulacje by się przydały :p
ODPOWIEDZ