Cześć!
Przepraszam że odpisuję tak późno, po prostu nie zauważyłem Twojego postu. W Istambule miałem ten dyskomfort że nie biegałem przed maratonem w ogóle i nie wiedziałem jak to rozplanować strategicznie. Trasa była rzeczywiście raczej wyboista, dużym minusem dla mnie było też to, że nie było zajęcy, a ja nie miałem ze sobą zegarka, biegłem więc na ślepo jeśli chodzi o czas. Po niefortunnym szukaniu toalety trochę poirytowany sytuacją przyśpieszyłem trochę i tak już biegłem do końca w zasadzie raczej wyprzedzając niż będąc wyprzedzanym. Na samym końcu trasy był na prawdę stromy podbieg. Myślałem, że na jego końcu, zaraz za zakrętem, jest meta, więc dałem ile fabryka dała tylko po to żeby przekonać się, że ostało jeszcze ok 200 metrów. Na końcu dałem trochę igrzysk publiczności bo widząc że jakiś facet chce mnie wyprzedzić zacząłem się z nim ścigać. Niestety to nieprzemyślane forsowanie podbiegu zostawiło mnie bez sił i ot - przegrałem ten mały wyścig. Na końcu sobie podaliśmy ręce:)
Myślę że przy lepszym zorganizowaniu imprezy i szczęściu jeśli chodzi o pogodę pyknąłbym 3:30, nie mniej było bardzo spoko tak czy inaczej. Jak masz jakieś szczegółowe pytania a'propos trasy to śmiało pisz.
A jak Ci poszedł Shanghai?
P.S. Z turkologią w Poznaniu mam tylko taki związek, że byłem tam przez 2 tygodnie na intensywnym kursie językowym

Cunku turkce biraz konusabilirim, ama turkce ogrenci degilim:)
A większą mi rozkoszą podróż niż przybycie! [L. Staff]