Kasia - Biegać!!!

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

śr. 1:30 w tym 5x8' p 2' w tempie półmaratonu (?) na tętnie ok. 170
Bajeczna pogoda. Mam wrażenie, że to już nie jest tak tra la la biegam sobie tylko powoli zaczynam trenować.

// Przyznam się. Zaczęłam ćwiczyć tak z 10-15 min. dziennie. A pompek to robię nawet więcej od męża.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

czw. 2h
Jak ja to lubię - nie śpieszyć się i tak przez 2h cieszyć się bieganiem po łąkach i lesie, widokiem sarenek czy wreszcie swoim towarzystwem i brakiem towarzystwa dzieci*. Bardzo jestem wdzięczna mojemu mężusiowi, że tak często mogę sobie pozwolić na taki luksus.

*) Dzieci niezwykle kochanych, prawdopodobnie najlepszych na świecie, od których jednak czasem trzeba odpocząć, a dzisiaj miałam na to 2h, z czego się bardzo cieszę.
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

pt. 60'

Postanowiłam jako trening uzupełniający zrealizować następujące programy: "300 brzuszków", "100 pompek", "10 orgazmów" oraz "1 szpagat". Co ja nie dam rady? Do tej pory ćwiczyłam w zależności od samopoczucia, treningu10-15 min dziennie to co mi akurat do głowy wpadło dbając o swoje najsłabsze ogniwa, ciesząc się z infinitezymalnej poprawy sprawności ogólnej. Teraz mogę mieć mierzalne efekty. Nie będę już więcej ćwiczyć - będę łechtać swoje ego ww programami. Nie będę więcej się kochać* - zacznę uprawiać seks realizując program 10 orgazmów.

*) Nie "przeżywać chwilę romantycznego uniesienia" (bo to coś znacznie bardziej intensywnego i gwałtownego), nie pieprzy się (bo wtedy samiec i samica zaspokajają swoje zwierzęce instynkty - każde oczywiście interesuje się wyłącznie swoim interesem) po prostu kochamy się, choć to chyba od dawna niemodne.

Nie uprawiam joggingu - tylko biegam. Nie realizuję programów - tylko ćwiczę.

Gdy chodziłam do podstawówki miałam kompleks braku ... , a mój feminizm przejawiał się w rywalizacji z chłopakami. Na każdym kroku udowadniałam sobie, że jestem przynajmniej równie dobra jak oni albo nawet lepsza (rywalizacja z dziewczynami mało mnie podniecała, czyli odwrotnie jak dzisiaj, kiedy to nie zwracam uwagi na facetów podczas zawodów). Uwielbiałam wygrywać z chłopakami na rękę. Biegałam szybciej od chłopaków i potrafiłam wypić więcej piwa. Cierpiałam, że dostałam tylko 5 z matematyki, a pupilek naszej pani dostał 6 choć to ja, a nie on byłam finalistką olimpiady (u tej pani dziewczyny miały statystycznie gorsze oceny, nie dlatego, że mniej umiały tylko dlatego, że były dziewczynami). I nie chciałam korzystać z żadnej pomocy.
Od tego czasu minęło już lat naście. W międzyczasie nauczyłam się i cały czas uczę się od nowa, że nie muszę sobie niczego udowadniać. Staram się nie porównywać z innymi, nie rywalizować tylko współpracować, kiedy mogę pomagać i korzystać z pomocy kiedy to ja jej potrzebuję. Jak się znajdzie jakiś uprzejmy młody człowiek, który zechce mi pomóc przy targaniu wózka po schodach chętnie skorzystam. Dziś akceptuję siebie, a nawet lubię, co jest tym łatwiejsze (choć wcale nie łatwe), że jestem akceptowana i kochana ze swoim małym rozumkiem, miseczką A, wystającymi żebrami, cerą niedoskonałą, krzywym noskiem i jedną nóżką bardziej.

Jakże płynna jest granica między realizowaniem się, samodoskonaleniem a udowadnianiem sobie ... no właśnie czego i po co?
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

sob 1:15 10X30''/30'' + 10X2'/1'
ndz 1:15

pon nie biegałam.
Zdawałam egzamin mgr (po pół roku od uzyskania absolutorium!) 3 pytania w 40' wyszłam bardziej zmęczona niż po porządnym treningu. Zdałam na 5, pomimo, że mój kochany promotor starał się bardzo zmieszać mnie z błotem, choć wszystko to robił w białych rękawiczkach, że też się nie bał, że się pobrudzi. Za to Pan dziekan bardo mnie wspierał i zapewniał poczucie bezpieczeństwa i chyba doskonale wyczuwał całą sytuację. A wydawałoby się, że powinno być odwrotnie... Myślałam, że przynajmniej na obronie będziemy z promotorem grać w jednej drużynie. Cóż widocznie myślenie nie jest moją mocną stroną. Takie sytuacje często pokazują, że naprawdę jest nieco inaczej niż się wydaje.
wt. 1:10 10x2'/1' na tętnie 165-180, czyli jak na mnie na bardzo niskim. Biegałam raptem nieco wolniej jak w sobotę, a nie gubiłam rytmu i nie szarpałam tempa i dobrze mi się biegło. Nie używałam timera, tylko patrzyłam na zegarek i koncentrowałam się na biegu chłonąc zapach lasu, podmuchy wiatru, intensywnie odczuwając także zmieniające się podłoże, ale nie myśląc o niczym. W tym momencie byłam ja, mój bieg i las. Rytm był we mnie, nie musiałam o nim myśleć, wymuszać go on po prostu był we mnie. Szkoda, że tak rzadko to się zdarza.
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

śr. 1:30 w tym 40' BC2
Brrrr. Zimno było, szczególnie jak na łąkach wlała mi się woda do butów. Podczas ciągłego się nieco rozgrzałam.
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

Znalazłam czas na bieganie, ale na pisanie to już nie bardzo.
czw. 2h
11011
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

pt. Nie biegałam, dzień spędziłam w pociagu
sob. 1;40 10x30''/30'', 10x4'/1'
ndz. 2:30 Pobiegłam z tatą z Wrocławia do zamku w Wojnowicach, gdzie zjedliśmy ciasto i napiliśmy się herbatki z cytryną, po czym wróciliśmy do domu. Ładna trasa przez lasy i łąki i błoto takie jak nigdzie. Było trochę czasu, aby pogadać. Miało być mniej, ale ...
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

pon. 1h
wt. 1:20 10x30''/30'' + 10x 2'/1' niby fajny trening, ale nie było tak mocno jakbym chciała
śr. 25' Było mi słabo, więc wróciłam do domu zanim zaczęłam realizować plan. Poza tym, mam wrażenie, że nie da się zrobić porządnego treningu nagle zrywając się na bieganie i zamiast lekkiego posiłku węglowodanowego jedząc kiełbaskę i popijając ją oranżadą. W związku z tym porządnego treningu nie zrobiłam. Potem cały dzień bolała mnie głowa. Później miałam słabą noc - mały kilka razy się budził, a Wisię męczył kaszel. Rano czułam się grypowo. Za to po lekkim treningu:
czw. 56' Czuję się wreszcie dobrze. Chętnie wyszłabym na następny trening, ale czasem warto być rozsądnym. Tym bardziej, że dzisiaj pierwszy raz w zyciu usłyszałam, że jestem kobietą w średnim wieku. I to od własnego męża! A czuję się jak nastolatka ... tylko szkoda, że dziesięć lat później.
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

Jadę jutro na Bieg Wedla, tak trochę poczuć atmosfery startowej i na mecie napić się czekolady. Powiedzmy sobie szczerze chodzi głównie o tę czekoladę, a bieg jest tylko po to, aby nie mieć wyrzutów sumienia i żeby czekolada lepiej smakowała. Startuję, tak zupełnie bez napinki na 5,5 km, bo główny jest dopiero o 13.00, a jak wystartuję wcześniej (o 12.00) na krótszym dystansie to jest nadzieja, że i wcześniej skończę, na czym mi z różnych względów zależy.

Dzisiaj dopadło mnie straszne choróbsko, którego boję się wymienić, powiem tylko, że zaczyna się na l i kończy na o. Biegać wyszłam, choć mi się nie chciało. Sapnęłam, westchnęłam i wyszłam, a potem było miło. Gorzej jest z rzeczami ważnymi, ale nie mającymi konkretnego terminu. Codziennie odkłada się je na jutro. A najgorsze, że nie ma na nią lekarstwa.

pt. 15x1'/1' (dość mocno) razem 1h
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

sob. Bieg Wedla 21:33 razem ok 50 min Zgodnie z planem potruchtałam, pobiegłam, roztruchtałam i pobiegłam na stacje PKP. Potem mężyś pobiegł do Podkowy Leśnej na Alleygrę, a ja dojechałam tam z dzieciakami na imprezę. Wisia rozpoczęła sezon rowerowy. Było miło.
Jestem słaba jeszcze. Na 5,5km średnie tempo niewiele poniżej 4:00. Przegrałam 50 sek z Iwoną, z którą w zeszłym roku cięłam się na dystansie głównym, by również przegrać, ale na finiszu. Z drugiej strony 5 km jest bardziej dystansem Iwony niż moim. Jednak spróbuję nabiegać coś możliwie mało żenującego na biegu na 5km w Wiązownie. Jest jeszcze słabo, ale wiem, że niedługo będzie lepiej. Wydawało mi się, że lenię się tej zimy. Okazało się, że pobiegałam 8 tygodni z rzędu na ok. 100km i więcej. Ten tydzień wyszedł słaby, bo byłam słaba i rodzinnie walczyliśmy z przeziębieniem (mam wrażenie, że zwycięsko), ale i po 8 tyg biegania na sporej objętości należy mi się tydz. luzu (podczas którego codziennie wyszłam choć na chwilę, co nie zmienia faktu, że się leniłam).

ndz długie wybieganie 2h

tydz. ~90 km z jednym umiarkowanie udanym startem
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

pon. 60'
wt. 10x2'/2' (w tempie 5km) razem 1:10
Potem raczej nieprzyjemnościowo godzina na naszym wypasionym rowerze, który w prawdzie nie ma hamulców, ale za to wyposażony jest w efekt żyroskopowy. Nie straszne mi były resztki lodu na trasie, ani chłód pań urzędniczek. Podczas jazdy na rowerku czułam nogi, co może znaczyć, że rano się nie obijałam, albo że się odzwyczaiłam od rowerka.

Jeśli chodzi o bieganie próbuję dotychczasowy spacer zamienić na medytację. I złapać trochę rytmu nie tylko podczas biegania. Dlatego postanowiłam żadziej tu zaglądać, a blog ten przestaje być moim dzienniczkiem. Właściwy dzienniczek zaczęłam znowu prowadzić w formie papierowej. Zawiera on dużo informacji, którymi zanudziłabym czytelników i kolorowe słupki rysowane kredkami kradzionymi dziecku. Nie wiem też na ile sensowne jest prowadzenie blogu treningowego bez celu. W związku z tym będę pisać zdecydowanie żadziej. Nie chcę zawieszać, ani zamykać, co chyba zrobiło się modne. Jeśli nie będę pisać, to znaczy, że biegam, pewnie nawet całkiem sporo i wszystko jest w najlepszym porządku, tylko mi się pisać nie chce.

Najbliższe starty, od których za wiele nie oczekuję, ale traktuję je nieco poważniej (tylko nieco) niż pierwsze zimowe przetarcia to:
Wiązowna 5km
Maniacka
Półmaraton Ślężański

Pozdrawiam serdecznie, Kasia
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

Jako, że jestem raczej długodystansowcem będę pisywać raz w tygodniu, aby było co podsumowywać. Przyznam, że trochę sie nawet stęskniałam za blogiem. Poza tym, mam wrażenie, że wydaje mi się, że raczej najprawdopodobniej chyba udało nam się zwalczyć przeziębienie. Ze względu na zawalone zatoki i piękny chropowaty kaszel w piątek nie wyszłam na rozbieganko, a w sobotę zamiast porządnego interwału trochę potupałam. Ogólnie jestem zadowolona zarówno z tego tygodnia biegania jak i powrotu pięknej słonecznej, choć mroźnej zimy.

Co biegałam w zeszłym tygodniu?
pn. 1h BC1
wt. 1:10 w tym 10x2'/2' dość mocno (170-180)
śr. 1:30 w tym 6x8'/2' MP (150-160)
czw. 1:50
pt. wolne
sob. 1:30
ndz. 2:15

A poza tym...

Wychowuję potwora, choć nie wiem czy słowo wychowuję jest właściwe, ponieważ już dawno dowiedziałam się od mojej prawie już pięcioletniej córki, że wogóle nie mam na nią wpływu wychowawczego. W czwartek byliśmy u dentysty, gdzie Wisiaczek nie uciekł z fotela, podobno też nie bał się wcale tylko z właściwą sobie bezczelnością oznajmił pani, że to jej buzia i ona w związku z tym tu żadzi i jej nie otworzy, bo to w końcu jej buzia. Nie bo nie i tak po prostu. Wspólnie z panią dentystką niezwykle syptaczną kobietą ustaliłyśmy, że z tego powodu Wisiaczek nie będzie jeść słodyczy, ale jutro ma urodziny, więc będę musiała wykombinować jakiś efektowny tort z marchewki i groszku. Jeszcze nie wiem jak to zrobię.
Gdy poprosiłam moją kochaną córeczkę, aby posprzątała w pokoju z właściwą sobie błyskotliwością odparła, że skoro to jej pokój to chyba może tam bałaganić, bo gdzie w końcu ma bałaganić, jeśli nie w swoim pokoju. Niby logiczne, ale ... wczoraj po paru dniach dyskusji Wisia posprzatała swój pokój (właściwie to posprzatałyśmy go razem, ale nie będę czepiać się szczegółów). Zawsze jak wywalczymy trochę miejsca w domu, to robimy z tej okazji mini imprezę, bo każdy powód do zabawy jest dobry. Wtedy okazało się, że jest gorzej niż myślałam moje dziecko jest na tyle zbuntowane, że zamiast KSU do tańca wybiera Czajkowskiego!

Plany krótkoterminowe:
5 km Wiązowna

Nie mam żadnych planów wynikowych, bo co prawda całkiem żwawo biegam już w pierwszym zakresie i nie straszne mi ponad dwugodzinne wybiegania, ale szybkości nie mam jeszcze wcale. Chciałabym skoncentrować się na swoim biegu, znaleźć swój rytm, nie szarpać tempa, po połówce przyśpieszyć i chociaż trochę się zmęczyć.
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

Co biegałam w zeszłym tygodniu?
pn. 50' w tyn 10x30''/30'' mocno
wt. 1:13 w tym 10x1'/1' swobodnie
śr. 1:15 w tym 10x4'/1' bardzo mocno (tętna pod koniec odcinków rosły: po 1,2 odcinku -165 po 9, 10 - 185, pod koniec przerw w truchcie spadały do 135-152)
czw. 2:13 leniwe BC1 (125-130)
pt. 1:20 uczciwe BC1 (140) (miał być soczysty interwał, ale jakieś chorubsko mnie dopadło)
sob. wieczorem 50' 10x1'/2' mocno
ndz. Wiązowna 5km 19:08 + 1h
Nie widziałam Wisi podczas Biegu Krasnoludka w Wiązownie. Później dowiedziałam się dlaczego. Otóż Wisiaczek zamiast biec, "ile sił w nóżkach" poderwał starszego kolegę i wspólnie przespacerowali te 200 m w tempie ambitnych dwulatków. Odnaleziona na mecie na pytanie jak się biegło ze smutkiem powiedziała, że nawet go nie zapytała o imię. Cóż biegi dla maluchów powinny być jednak na trochę dłuższych dystansach. Jeśli chodzi o mój bieg to nie byłam lepsza. Co prawda nikogo nie poderwałam, ale do nawrotki biegłam w tempie żółwia inwalidy na tętnie 170 i nie bardzo potrafiłam przyśpieszyć (9:58), po połówce przyśpieszyłam przed metą (max 206). Byłam 4. Gdyby nie asekuracyjny początek mogłam powalczyć o pudło. Straty z półmetka okazały się nie do odrobienia.

Uwagi:
1. Przed biegiem zjadłam jak trzeba, rozgrzałam się i nie założyłam żadnej dyndającej chusty. Tym razem bieg popsułam dopiero na początku biegu, czyli robię oszałamiające postępy.
2. Waga :51 kg z niewielką górką. Mąż się cieszy okręgłościami, a ja efektami radości męża tylko krągłości słabo biegają. Pewnie same znikną w wakacje.
3.Gdybym w niedzielę biegała jakąś minutę krócej, a przynajmniej z pół byłabym zadowolona z tego tygodnia. Spójrzmy na to z drugiej strony. Życiówka jest i to taka którą nie trudno będzie poprawić. W m-cu lutym ok. 415km. W porównaniu ze styczniem wzrost intensywności z 11,1% do 13,9% przy zachowaniu kilometrażu. Teraz planujemy dalszy wzrost intensywności przy minimalnym zmniejszeniu objętości.

A poza tym...
Jak przyśpieszyłam to dławiłam się własną flegmą. Znowu jakieś chorubsko mnie rozbiera. Dzisiaj nie biegam. Aspirynka, witaminki i jakoś się wywinę. Mam nadzieję.

Plany krótkoterminowe:
Maniacka Dziesiątka w tempie wczorajszej piątki lub niewiele wolniej
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

Co biegałam w zeszłym tygodniu? Nie dużo, ale szybko.
pn. przeziembionko znowu zaatakowało
wt. 1:13 w tym 21' BC III (171), czyli slalom między drzewkami
śr. OWB I 2:02
czw. 1:15 10x 10''/50'', BC1 5', 2x(10x1'/30'') p3' (156/173/173-tętna średnie z interwału razem z przerwą w truchcie)
pt. rozbieganko 50'
sob. 42' 1-2-3-2-1 p2' mocno
ndz. BIEG KAZIKÓW 10 km 39:53

wersja I (jest słabo będzie lepiej):
W zeszłym tygodniu zaczęłam za wolno, a tym razem przeliczyłam się z siłami i niesiona adrenaliną zapomniałam, że bieg jest dwa razy dłuższy niz w zeszłym tygodniu. Pierwsze 5km poniżej 19' musiało kosztować, bo słaba jeszcze jestem.
Pierwszy raz w tym roku po zawodach czułam sztywność mięśni.

wersja II (jest nieźle):
Trasa do łatwych nie należała. 4 pętle, a na każdej podbieg, a wszystkoto po kostce, trochę wiało. Mimo wszystko dobrze mi się biegło i jeszcze na półmetku byłam przekonana, że jestem wstanie pobiec w tempie życiówki, a nawet szybciej. Gdzieś między 5 a 6 km zerwała się wichura i zaczęło sypać mokrym paskudztwem śniegopodobnym, zrobiło się też zimno. Nogi mi zesztywniały i praktycznie stanęłam. Tzn. cały czas walczyłam, ale gdy biegłam pod wiatr i pod górę miałam wrażenie, że stoję w miejscu. I niestety nie było to tylko wrażenie. Biegło niewiele osób, więc większość zmagała się samotnie z żywiołem. Najwyższe miejsce w generalce miałam na 1,5 km i była to 50 pozacja, skończyłam na 54 pozycji, więc nie można mówić, że tłumy mnie wyprzedziły. Innych też zwolniła pogoda. Z drugiej strony byli też tacy, którzy w tych warunkach bardzo przyzwoicie sobie poradzili. Szkoda, że Ruskim to nie przeszkadzało. Minęły mnie jak chciały. Jedna z nich na 9km. Z drugiej strony obie miały życiówki poniżej 37', więc miały prawo mijać mnie szaraczka. Dowiedziałam się też, że takim zupełnym szaraczkiem to nie jestem, bo spiker zaskakujaco wiele o mnie wiedział.

wersja III (alternatywna):
Jestem w życiowej formie, gdyby trasa była cały czas z górki, a silny wiał tylko w plecy, dodatkowo jakby trasa była w całości pokryta idealnie równym asfaltem, a z butów wyrosłyby mi kółeczka poszłabym na rekord świata, a jeśli nie to tylko dlatego, że przy kółeczkach nie było silniczka, bo przecież nie dlatego, że kondycji brakuje.

A poza tym...
Miałam fajną wycieczkę do Radomia. Fantastyczna atmosfera, mili ludzie, znakomita obsada. Bardzo dziękuję dziewczynie, która zaopiekowała się Witem i organizatorom za okazane serce. Wśród kobiet byłam 8. Załapałam się na wiekową.

Plany krótkoterminowe:
Do Poznania wybieram się za tydzień, a nie za 2, więc na Maniackiej nie pobiegnę, ale na ślężańskim obiecuję dać z siebie wszystko. Na razie nie przejmuję się wynikami i robię na treningach swoje. Na wyniki cierpliwie czekam.
Awatar użytkownika
kapan
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 891
Rejestracja: 01 paź 2007, 18:24
Życiówka na 10k: 38:51
Życiówka w maratonie: 2:59:29

Nieprzeczytany post

Co biegałam w zeszłym tygodniu? Plan nie do końca zrealizowany!
pn. 0:50
wt. 1:15 w tym 10x 10''/50'' , 2x 12x 70''/20'' słabo wyszło, po pierwszym wydłuzyłam przerwę do 50'', czasem jeszcze przerwa sie wydłużała i na dodatek nie było tak mocno jakbym chciała, a druga seria miała chyba 11 powtórzeń
śr. 1:30 10x10''/50'' +2x20' BCII
czw. 1:10 a miało być długie wybiegania... (czułam się bardzo zmęczona)
pt. 50' 10x1'/1'
sob. Start błotocross poznański 5km 19:02. Pierwsza wygrana w roku zawsze cieszy. Biegło się super, choć wygląda to przyciężko... (Dziękuję Jacku za filmiki!).
ndz. Rano nie dałam rady wyjść, potem podróż powrotna mnie wymęczyła.

A poza tym...
Do Poznania łatwo dojechać, ale wrócić w niedzielne popołudnie to już nie taka łatwa sprawa. Na stacji nie wyświetlał się mój pociąg (miał być za pół godziny), w punkcie informacyjnym dowiedziałam się, że takiego nie ma, ale do Warszawy odjeżdża za 2' z 4 peronu. Pobiegłam po dzieci, które były z moja mama i na peron. W jedne drzwi nie bardzo udawało się wsiąść (na szcęście), bo w sąsiednim wagonie był przedział dla matki z dzieckiem. Tylko jest pewien problem no właśnie bilet! Nie miałam kasy na bilet. Kontrola biletowa była dopiero za Kutnem (taki był tłok). Kierownik pociagu miał terminal, którego jednak nie mógł użyć, bo takie weszło zażądzenie, że w TLK nie można płacić kartą. Wtedy pomyślałam, że z mężem często kłócę się o pieniądze. On mi wciska, a ja nie chcę, czyli odwrotnie niż wieczorem. No nic za zgodą kierownika wysiadłam w Łowiczu skąd miałam mieć za chwilę pociąg osobowy do Warszawy zatrzymujęcy się w Milanówku. (TLK miałam jechać do Warszawy i z tamtąd z powrotem do Milanówka). Już się ucieszyłam niestety okazało się, że pociąg owszem jeździ do Warszawy, ale w czasie wakacji. Ponieważ chciałam dojechać do domu trochę szybciej wsiadłam w pociag do Skierniewic. Jeszcze jedna przesiadka i będziemy w domu. Potem jeszcze parę sytuacja, o której młoda by nie chciała żebym opowiadała. Już po 40' mielismy pociąg ze Skierniewic do Milanówka. Młoda zasnęła tuż przed Milanówekiem, a ona jak zaśnie to raczej nie da się jej wybudzić. Nikogo do pomocy. Cóż najpierw wyniosłam Wisię. Położyłam na peronie i wyciagnęłam wózek z Witem. Jeszcze 2 razy schody. Ze stacji wzięłam taxówkę. W bloku mamy bardzo złą młodzież, (zarządzca mówi o blokersach, ale ja nie wierzę w żadne jego słowo) w związku z czym ledwie weszłam do bloku jakiś chłopak rzucił się do pomocy.

Plany krótkoterminowe:
Półmaraton Ślężański
ODPOWIEDZ