Masza_zaczyna - biegam na przekór słabościom
Moderator: infernal
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Witam biegaczki i biegaczy!
Postanowiłam założyć bloga, bo w grupie zawsze raźniej. A właśnie w takiej jak ta chciałabym się znaleźć – zostać biegaczką – taki pomysł na samorealizację
Zacznę od kilku danych:
płeć: kobieta
wiek: 26
wzrost: 175
waga: w normie
życiówek: brak
Zaczęłam biegać w maju, od zera i planu 6 tygodniowego [który oczywiście przyspieszyłam nie mogąc doczekać się rezultatów]. Zły start spowodował, że odezwały się kolana z którymi problemy mam od lat. 1,5 tygodnia przerwy, pierwsze wyjście i nagle niespodziewanie przebiegłam 30 minut.
W międzyczasie przeszłam anginę, która wyłączyła mnie z biegania na 2 tygodnie i kontuzje kostki [z kostkami teraz mam największy problem], ale biegam nadal.
Nigdy nie byłam typem sportowca. Co więcej nigdy [nawet w szkole podstawowej] nie przebiegłam egzaminu na 800 czy 1000m. Posiłkowałam się zwolnieniami lekarskimi, to na chore kolana, to kręgosłup, to inną nieznaną jeszcze chorobę. Lekcje WF i zapewnienia pani nauczycielki, że jak nie ćwiczę to nie nadaję się do niczego, sprawiły, że na wiele lat straciłam radość z uprawiania sportu...
Dzisiaj stuknął mi 26 trening. I chociaż potrafię już przebiec 40 minut i za każdym razem pokonuję swoje słabości, a bieganie sprawia mi wiele radości, TO...
chciałabym więcej i więcej, a nie mogę przekroczyć magicznych 40 minut, a moje tempo biegu wciąż oscyluje między 6:30-7:00 min/km i zupełnie nie widzę możliwości przyspieszenia. Wiem, że trzeba czasu i że są plany, ale co poradzę jak jestem tak niecierpliwym typem?
Mam za sobą koszmarny rok, pełen życiowych zakrętów. Życie układa się inaczej niż to sobie zaplanowaliśmy... ale zawsze można zacząć od nowa. Ja postanowiłam biegać
Biegowe cele:
- biegać regularnie [3-4 razy w tygodniu]
- 10K jeszcze w tym roku [Biegnij Warszawo lub Bieg Niepodległości]
- przyszły rok – półmaraton
a więc do biegu gotowi start
Postanowiłam założyć bloga, bo w grupie zawsze raźniej. A właśnie w takiej jak ta chciałabym się znaleźć – zostać biegaczką – taki pomysł na samorealizację
Zacznę od kilku danych:
płeć: kobieta
wiek: 26
wzrost: 175
waga: w normie
życiówek: brak
Zaczęłam biegać w maju, od zera i planu 6 tygodniowego [który oczywiście przyspieszyłam nie mogąc doczekać się rezultatów]. Zły start spowodował, że odezwały się kolana z którymi problemy mam od lat. 1,5 tygodnia przerwy, pierwsze wyjście i nagle niespodziewanie przebiegłam 30 minut.
W międzyczasie przeszłam anginę, która wyłączyła mnie z biegania na 2 tygodnie i kontuzje kostki [z kostkami teraz mam największy problem], ale biegam nadal.
Nigdy nie byłam typem sportowca. Co więcej nigdy [nawet w szkole podstawowej] nie przebiegłam egzaminu na 800 czy 1000m. Posiłkowałam się zwolnieniami lekarskimi, to na chore kolana, to kręgosłup, to inną nieznaną jeszcze chorobę. Lekcje WF i zapewnienia pani nauczycielki, że jak nie ćwiczę to nie nadaję się do niczego, sprawiły, że na wiele lat straciłam radość z uprawiania sportu...
Dzisiaj stuknął mi 26 trening. I chociaż potrafię już przebiec 40 minut i za każdym razem pokonuję swoje słabości, a bieganie sprawia mi wiele radości, TO...
chciałabym więcej i więcej, a nie mogę przekroczyć magicznych 40 minut, a moje tempo biegu wciąż oscyluje między 6:30-7:00 min/km i zupełnie nie widzę możliwości przyspieszenia. Wiem, że trzeba czasu i że są plany, ale co poradzę jak jestem tak niecierpliwym typem?
Mam za sobą koszmarny rok, pełen życiowych zakrętów. Życie układa się inaczej niż to sobie zaplanowaliśmy... ale zawsze można zacząć od nowa. Ja postanowiłam biegać
Biegowe cele:
- biegać regularnie [3-4 razy w tygodniu]
- 10K jeszcze w tym roku [Biegnij Warszawo lub Bieg Niepodległości]
- przyszły rok – półmaraton
a więc do biegu gotowi start
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Przeglądam i czytam blogi i widzę, że chyba tylko ja tutaj taka początkująca...
dzisiaj pierwszy raz zrobiłam trening RANO. Budzik zadzwonił, otworzyłam oczy, nie dałam sobie chwili do namysłu [bo pewnie skończyło by się tak jak zawsze. patrz obrazek ] Łyk wody, ubranie i start 5:30. Myślałam, że tak rano będzie chociaż trochę chłodniej/przyjemniej, ale powietrze stoi.
No i muszę powiedzieć, że poranne bieganie obudziło mnie mocniej niż kawa I te zdziwione twarze zaspanych przechodniów
Dystans: 5km
Tempo: 6:45
dzisiaj pierwszy raz zrobiłam trening RANO. Budzik zadzwonił, otworzyłam oczy, nie dałam sobie chwili do namysłu [bo pewnie skończyło by się tak jak zawsze. patrz obrazek ] Łyk wody, ubranie i start 5:30. Myślałam, że tak rano będzie chociaż trochę chłodniej/przyjemniej, ale powietrze stoi.
No i muszę powiedzieć, że poranne bieganie obudziło mnie mocniej niż kawa I te zdziwione twarze zaspanych przechodniów
Dystans: 5km
Tempo: 6:45
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Tak dobrze czułam się przez cały dzień[mimo upału]po porannym biegu, że na wieczór postanowiłam przetruchtać jeszcze trochę. 35 minut wolnego biegu. Wpakowałam się w osiedle domków jednorodzinych i nie było zupełnie czym oddychać. Oby jutro było chłodniej.
Czas: 35 min.
Dystans: 5 km
Czas: 35 min.
Dystans: 5 km
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Dzisiaj też postanowiłam pobiegać. Wyszłam, zaczęłam i siły mnie opuściły. Skończyło się na słabych/ledwo ukończonych 2 km tempo 6:57 ;/
Nie wiem czy to kwestia wczorajszego biegania, kiepskiego ciśnienia, anemicznego organizmu, złej diety czy czegokolwiek innego.
I kompletnie nie wiem jak się biega szybciej. Wydaję mi się, że biegnę już na 99% a później sie okazuje, że to ledwo 6:00.
alee i tak się cieszę, że próbuję biegać
Nie wiem czy to kwestia wczorajszego biegania, kiepskiego ciśnienia, anemicznego organizmu, złej diety czy czegokolwiek innego.
I kompletnie nie wiem jak się biega szybciej. Wydaję mi się, że biegnę już na 99% a później sie okazuje, że to ledwo 6:00.
alee i tak się cieszę, że próbuję biegać
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Udało się! Udało! Dzisiaj pierwszy raz biegłam przez równe 60 minut. Biegłam to za dużo powiedziane, bo to był powolny trucht, ale zawsze.
Wyszło spontanicznie. Miałam przebiec jedną pętelkę po osiedlu [ok. 2-3 km], a przebiegłam więcej. Niestety dokładnie nie wiem ile, bo nawet nie wzięłam telefonu...a tu proszę. Nie było presji i automatycznego głosu trenera i się udało
Zaczynam się rozglądać, bo od przyszłego tygodnia chcę zacząć jakiś plan treningowy przygotowujący do październikowego Biegnij Warszawo [chciałabym wylądować poniżej 60 minut]
Miłego!
Wyszło spontanicznie. Miałam przebiec jedną pętelkę po osiedlu [ok. 2-3 km], a przebiegłam więcej. Niestety dokładnie nie wiem ile, bo nawet nie wzięłam telefonu...a tu proszę. Nie było presji i automatycznego głosu trenera i się udało
Zaczynam się rozglądać, bo od przyszłego tygodnia chcę zacząć jakiś plan treningowy przygotowujący do październikowego Biegnij Warszawo [chciałabym wylądować poniżej 60 minut]
Miłego!
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Nie wiem czy to założenie bloga tak mnie zmotywowało czy może już przyszedł czas po kilkunastu tygodniach przygody z bieganiem, ale wczoraj udało mi się przebiec, pierwsze w życiu, jeszcze 3 miesiące temu zupełnie nierealne, 10 kilometrów.
Wyszłam na trening i postanowiłam posłuchać rad, czyli znaleźć swoje tempo konwersacyjne [7:00-7:30], kiedy po 5 kilometrach nie czułam się wyczerpana tak jak zazwyczaj - samo poszło. Radość ogromna. Teraz czuję, że przyjaźń z bieganiem zawiązała się na dobre
Dystans: 10 km
Średnie tempo: 7:30
Wyszłam na trening i postanowiłam posłuchać rad, czyli znaleźć swoje tempo konwersacyjne [7:00-7:30], kiedy po 5 kilometrach nie czułam się wyczerpana tak jak zazwyczaj - samo poszło. Radość ogromna. Teraz czuję, że przyjaźń z bieganiem zawiązała się na dobre
Dystans: 10 km
Średnie tempo: 7:30
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
o rany, rany... wyszłam biegać o 20 i dziwiłam się dlaczego na horyzoncie nie widzę innych biegaczy...po kilkaset metrach już wiedziałam - Nie ma czym oddychać, ale wiadomo co nie zabije - wzmocni, więc pobiegłam dalej. Przy 3 kilometrze miałam już serdecznie dosyć. Na pomoc wyjechał wóż strażacki [nie, niestety nie oblał wodą] ale zajechał drogę i musiałam się zatrzymać i odsapnąć. Dalej jakoś poszło/a raczej pobiegło. Skończyłam na 5 km [w tym podbiegi 4x 20 kroków]. Na całej trasie spotkałam tylko 2 biegaczy. Wychodzi, że wszyscy się schowali w klimatyzowanych pomieszczeniach, piją piwo w ogródku lub biegali dzisiaj po schodach!
Wyniki średnie jak zwykle, no ale:
5km
średnie tempo: 7:16min/km
max. 4:45 min/km
Chyba muszę pomyśleć o jakiejś diecie, żeby biegało/żyło się lżej. Co prawda BMI w normie [21], ale czuję, że kilka kilo za dużo...
Wyniki średnie jak zwykle, no ale:
5km
średnie tempo: 7:16min/km
max. 4:45 min/km
Chyba muszę pomyśleć o jakiejś diecie, żeby biegało/żyło się lżej. Co prawda BMI w normie [21], ale czuję, że kilka kilo za dużo...
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
całe życie pod górkę...
- będąć nastolatką leczyłam chory kręgosłup [za szybki wzrost] było zwolnienie z WF, rehabiltacje, masaże - nic nie pomagało, aż przeszło samo,a RTG pokazał magiczne zmiany,
- kilka lat później, nagle po wakacjach na obozie harcerskim, zaczęły boleć kolana - był lekarz, leki, tabletki, zabiegi, rehabilitacja, zastrzyki - i NIC, ból odzywał się regularnie, a lekarz straszył, że jak kolejna porcja zabiegów nie pomoże - to mnie wyśle na operacje [ale już nie powiedział po co i na co], moja podświadmość widocznie się przestraszyła, bo kolana na pewien czas przestały o sobie przypominać. W tym roku zaczęłam biegać i na samym początku przypomniało im się, że bolą, więc bolały i stopowały treningi. Po kilku tygodniach biegania, rozciągania, ćwiczeń przestały [i stan ten trwa do dziś!!!] - okazało się, że do zdrowych kolan potrzebowałam biegania I oby tak zostało! Ale...
- odezwał się uraz z przeszłości - ból kostki. Mając 7 lat skręciłam kostkę i złamałam kość śródstopia. 1,5 miesiąca gips, a że było to w wakacje, biegałam po działce ile się da. Później przez rok kulałam i długo musiałam się rehabilitować. Do tej pory z kostką było wszystko dobrze. Kiedy zaczęłam biegać regularnie pojawił się ból kostki, który na 2 tygodnie mnie wyłączył z treningów. Teraz jest już lepiej, ale zazwyczaj na trening zakładam opaskę uciskową. Znajomy fizjoterapeuta powiedział, że mam niestabilną kostkę, mocno skręca się w wewnętrzną stronę i boli.
To tyle urazów.
Hipochondryczny [ ] wpis z serii - dlaczego nie zostałam sportowcem lub co może przeszkodzić mi w regularnym bieganiu.
p.s. a dzisiaj długi spacer i godzina gry w badmintona
- będąć nastolatką leczyłam chory kręgosłup [za szybki wzrost] było zwolnienie z WF, rehabiltacje, masaże - nic nie pomagało, aż przeszło samo,a RTG pokazał magiczne zmiany,
- kilka lat później, nagle po wakacjach na obozie harcerskim, zaczęły boleć kolana - był lekarz, leki, tabletki, zabiegi, rehabilitacja, zastrzyki - i NIC, ból odzywał się regularnie, a lekarz straszył, że jak kolejna porcja zabiegów nie pomoże - to mnie wyśle na operacje [ale już nie powiedział po co i na co], moja podświadmość widocznie się przestraszyła, bo kolana na pewien czas przestały o sobie przypominać. W tym roku zaczęłam biegać i na samym początku przypomniało im się, że bolą, więc bolały i stopowały treningi. Po kilku tygodniach biegania, rozciągania, ćwiczeń przestały [i stan ten trwa do dziś!!!] - okazało się, że do zdrowych kolan potrzebowałam biegania I oby tak zostało! Ale...
- odezwał się uraz z przeszłości - ból kostki. Mając 7 lat skręciłam kostkę i złamałam kość śródstopia. 1,5 miesiąca gips, a że było to w wakacje, biegałam po działce ile się da. Później przez rok kulałam i długo musiałam się rehabilitować. Do tej pory z kostką było wszystko dobrze. Kiedy zaczęłam biegać regularnie pojawił się ból kostki, który na 2 tygodnie mnie wyłączył z treningów. Teraz jest już lepiej, ale zazwyczaj na trening zakładam opaskę uciskową. Znajomy fizjoterapeuta powiedział, że mam niestabilną kostkę, mocno skręca się w wewnętrzną stronę i boli.
To tyle urazów.
Hipochondryczny [ ] wpis z serii - dlaczego nie zostałam sportowcem lub co może przeszkodzić mi w regularnym bieganiu.
p.s. a dzisiaj długi spacer i godzina gry w badmintona
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Jesteśmy tym co jemy... słyszałam to wielokrotnie, ale dzisiaj przekonałam się na własnej skórze.
Już wiem, że jeśli w ciągu dnia zjadłam pizze, popcorn i wypiłam piwo - tzn. - że nie będzie mi się biegało za dobrze. No i się nie biegało za dobrze. 4 kilometry umęczone i czułam każdy kęs i łyk piwa. Chyba trzeba pomyśleć o jakimś lepszym/zdrowym odżywianiu, żeby żyło/biegało się lepiej.
I proszę, proszę, niech już nadejdzie ochłodzenie!
Już wiem, że jeśli w ciągu dnia zjadłam pizze, popcorn i wypiłam piwo - tzn. - że nie będzie mi się biegało za dobrze. No i się nie biegało za dobrze. 4 kilometry umęczone i czułam każdy kęs i łyk piwa. Chyba trzeba pomyśleć o jakimś lepszym/zdrowym odżywianiu, żeby żyło/biegało się lepiej.
I proszę, proszę, niech już nadejdzie ochłodzenie!
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Wczorajszy upał całkowicie mnie wykończył. Moja wytrzymałość na takie temperatury jest zerowa [wytrzymałość biegowa zresztą niewiele lepsza].
Dzisiaj kiedy poczułam trochę wiatru/ochłodzenia na twarzy poleciałam pobiegać. I to, co wcześniej wydawało się wiatrem - zniknęło. Duszno. Nierówne płyty chodnikowe jeszcze bardziej wykręcały kostkę, która boli coraz bardziej. Chciałam dobiec do ulubionej ścieżki rowerowej na której robi mi się najlepiej podbiegi, ale kiedy już tam dotarłam nie miałam siły na nic szybszego. Wróciłam do domu. Rozciągnie. Seria ćwiczeń na kostkę. Chyba muszę przystopować nawet z moim truchtem zanim kostka się nie zregeneruję. Nie ma co przesadzać.
Planuję biegać jeszcze długo i nigdzie mi się póki co nie musi spieszyć
Dzisiaj:
3700m
7:07 min/km
Dzisiaj kiedy poczułam trochę wiatru/ochłodzenia na twarzy poleciałam pobiegać. I to, co wcześniej wydawało się wiatrem - zniknęło. Duszno. Nierówne płyty chodnikowe jeszcze bardziej wykręcały kostkę, która boli coraz bardziej. Chciałam dobiec do ulubionej ścieżki rowerowej na której robi mi się najlepiej podbiegi, ale kiedy już tam dotarłam nie miałam siły na nic szybszego. Wróciłam do domu. Rozciągnie. Seria ćwiczeń na kostkę. Chyba muszę przystopować nawet z moim truchtem zanim kostka się nie zregeneruję. Nie ma co przesadzać.
Planuję biegać jeszcze długo i nigdzie mi się póki co nie musi spieszyć
Dzisiaj:
3700m
7:07 min/km
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Po kilku dniach przerwy i regeneracji kostki - dzisiaj wyszłam na trening. Zrobiłam 10 minutową rozgrzewkę [bardzo wolny trucht], a później odpaliłam liczniki i postanowiłam, że dzisiaj będzie szybciej niż przez ostatnie treningi, które biegałam w tempie konwersacyjnym. No i cóż... mistrzynią szybkości to ja raczej narazie nie jestem i chyba trochę mnie czeka pracy zanim zejdę np. poniżej 6minut na kilometr... Przebiegłam 5 kilometrów walcząc o każdy metr. Kiedy truchtałam w stronę domu, minęłam swoją starą podstawówkę gdzie na boisku jest bieżnia tartanowa. Postanowiłam wypróbować. Miałam szczęście akurat na boisku nikt nie grał... zawsze jest tam mnóstwo młodzieży, a ja wstydzę się pokazać ze swoją czerwoną ze zmęczenia twarzą i "szybkim" tempem. Bieganie po bieżni to zupełnie inna jakość biegania w porównaniu do nierównych płytek chodnikowych... Myślałam, że może uda mi się jakiś rekord "szybkościowy" zrobić, ale byłam już zmęczona, a poza tym ile razy można przebiec w koło te 200m...
Podsumowując: trening udany, ale w moim przypadku narazie lepiej zainwestować w dłuższe, ale wolniejsze [tak można jeszcze wolniej ] wybiegania.
Dane:
dystans 5.17 km
czas: 34:08
średnia: 6:36min/km
max: 5:32 min/km
dystans: 2.01 km
czas: 13:17
średnia: 6:36min/km
max: 4:51 min/km
Podsumowując: trening udany, ale w moim przypadku narazie lepiej zainwestować w dłuższe, ale wolniejsze [tak można jeszcze wolniej ] wybiegania.
Dane:
dystans 5.17 km
czas: 34:08
średnia: 6:36min/km
max: 5:32 min/km
dystans: 2.01 km
czas: 13:17
średnia: 6:36min/km
max: 4:51 min/km
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Oderwałam się od stołu [zjazd rodzinny] i wyszłam pobiegać. Wczoraj spędziłam 40 minut w empiku przy półce z książkami biegowymi ["Bieganie bez wysiłku", "Jak zacząć biegać", itp - znałam już wcześniej] zainteresowały mnie pozycje Gallowaya i metoda marszo/biegów. Słyszałam już o tym wcześniej, postanowiłam dzisiaj spróbować: 1 km biegu i ok 30-40s marszu
- zaczęłam tradycyjnie za szybko:
1 km: 5:50
2 km: 6:44
3 km: 6:53
4 km: 6:51
5 km: 6:46
średnie - 6:39 min/km
5km - 33:04 - to jest tylko 12 sekund gorzej od mojego dotychczasowego "rekordu" na tym dystansie, a przecież ok. 4 minuty tego czasu to marsz. Chyba polubię Gallowaya
- zaczęłam tradycyjnie za szybko:
1 km: 5:50
2 km: 6:44
3 km: 6:53
4 km: 6:51
5 km: 6:46
średnie - 6:39 min/km
5km - 33:04 - to jest tylko 12 sekund gorzej od mojego dotychczasowego "rekordu" na tym dystansie, a przecież ok. 4 minuty tego czasu to marsz. Chyba polubię Gallowaya
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Kolejna 5 na koncie.
Miało być baardzo wolno. Było wolno, ale szybciej niż chciałam. Na koniec 4 przebieżki po ok. 20 sekund.
Jeszcze 3 miesiące temu nie byłam w stanie przebiec 1km w jakimkolwiek tempie, więc już trochę pracy i treningów za mną. Do sukcesu jesdnak daleko. A czym jest sukces? Niemal filozoficzne pytanie... Może nie muszę przebiec w tym roku maratonu czy 10km poniżej 50 minut... Może wystarczy mi bieganie regularne? Muszę się nauczyć małych kroków, cierpliwości i wytrwałości [bo inaczej skończę z kontuzją - kostka jak bolała boli. Wychodzi na to, że mam nadpronacje. Mam nadzieję, że lepsze buty pomogą].
5km
śr. 7:00min/km
P.S. Ostatnio drętwieją mi palce dłoni - czy to może być od biegania [wysiłku fiz.]???
Miało być baardzo wolno. Było wolno, ale szybciej niż chciałam. Na koniec 4 przebieżki po ok. 20 sekund.
Jeszcze 3 miesiące temu nie byłam w stanie przebiec 1km w jakimkolwiek tempie, więc już trochę pracy i treningów za mną. Do sukcesu jesdnak daleko. A czym jest sukces? Niemal filozoficzne pytanie... Może nie muszę przebiec w tym roku maratonu czy 10km poniżej 50 minut... Może wystarczy mi bieganie regularne? Muszę się nauczyć małych kroków, cierpliwości i wytrwałości [bo inaczej skończę z kontuzją - kostka jak bolała boli. Wychodzi na to, że mam nadpronacje. Mam nadzieję, że lepsze buty pomogą].
5km
śr. 7:00min/km
P.S. Ostatnio drętwieją mi palce dłoni - czy to może być od biegania [wysiłku fiz.]???
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Dzisiaj niedziela. Podobno dla biegaczy to czas długiego wybiegania. Spróbowałam i ja.
Jestem z siebie wyjątkowo zadowolona. Drugi raz w moim długim życiu udało mi się przebiec 10 km. Nie spieszyłam się nawet jak ktoś mnie wyprzedzał [z godnością to przyjmowałam ]
Tempo odpowiednio wolne - takie, że nawet nie jestem specjalnie zmęczona. Mogłabym pobiec dalej, ale już ciemno,a płyty chodnikowe niebezpiecznie nierówne...
10km
śr. 7:31 min/km
Jestem z siebie wyjątkowo zadowolona. Drugi raz w moim długim życiu udało mi się przebiec 10 km. Nie spieszyłam się nawet jak ktoś mnie wyprzedzał [z godnością to przyjmowałam ]
Tempo odpowiednio wolne - takie, że nawet nie jestem specjalnie zmęczona. Mogłabym pobiec dalej, ale już ciemno,a płyty chodnikowe niebezpiecznie nierówne...
10km
śr. 7:31 min/km
- masza_zaczyna
- Wyga
- Posty: 104
- Rejestracja: 28 kwie 2013, 21:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Miałam dzisiaj nie biegać, ale... kupiłam sobie nową kiecke i pomyślałam, że trzeba dbać o linie
Wyszłam. Zaczęłam biec. I od razu pożałowałam tej decyzji. Jest tak okropnie duszno, że nie ma zupełnie czym oddychać.
POtruchtałam na boisko szkolne i pobiegałam na bieżni wolnym tempem [goniłam jakiegoś pana, on gonił mnie i tak w koło... ] + 4x20s przebieżki. Endomondo kłamie... wydawało mi się, że przebieżki robię piękne, szybkie, długim krokiem... a pokazuje, że praktycznie nie różnią się od mojego stałego tempa ;/ Może za krótkie dystanse, żeby endo załapał...
4,5 km
śr. 7:02min/km
Tak się dzisiaj zmęczyłam, że autentycznie cieszę się, że teraz mam dwa dni wolnego z powodu innych zajęć.
Wyszłam. Zaczęłam biec. I od razu pożałowałam tej decyzji. Jest tak okropnie duszno, że nie ma zupełnie czym oddychać.
POtruchtałam na boisko szkolne i pobiegałam na bieżni wolnym tempem [goniłam jakiegoś pana, on gonił mnie i tak w koło... ] + 4x20s przebieżki. Endomondo kłamie... wydawało mi się, że przebieżki robię piękne, szybkie, długim krokiem... a pokazuje, że praktycznie nie różnią się od mojego stałego tempa ;/ Może za krótkie dystanse, żeby endo załapał...
4,5 km
śr. 7:02min/km
Tak się dzisiaj zmęczyłam, że autentycznie cieszę się, że teraz mam dwa dni wolnego z powodu innych zajęć.