
I cały czas się zastanawiam co ja właściwie tutaj robię. Przyznam, że miałam wiele prób i za każdym razem ograniczało się to do 2-3 wypadów, po których tylko utwierdzałam się w przekonaniu, ze nienawidzę biegać. Teraz, bo znowu mnie napadło by chociaż spróbować, trochę poczytałam i okazało się, że podstawowym błędem było to, że usiłowałam się zarżnąć na każdym treningu, co kończyło się duszeniem, bólem kolan i potężnym wyczerpaniem. Ogólnie lubię sport. Trenowałam kiedyś przez prawie 7 lat sztuki walki (wcześniej szalałam trochę na rolkach i wrotkach), jednak z powodu kontuzji kolan musiałam zrezygnować. Potem, wstyd się przyznać, na skutek wielu różnych przyczyn, choć głównie zaniedbania i lenistwa, obudziłam się z 30kg nadwagą. Przez jakieś 3 lata powoli, wracając do różnych aktywności sportowych i przy pomocy diety zgubiłam jakieś 20 kg. Była siłownia, pilates, joga ale jakoś nigdzie nie zagrzałam dłużej miejsca; wyjątkiem jest spinning. Ale mimo jakiegoś tam doświadczenia sportowego nigdy nie byłam w stanie przebiec więcej niż 2 km bez przerwy, a dotychczasowe próby kończyły się niepowodzeniem i zniechęceniem.
Ale teraz znowu postanowiłam spróbować, tym razem z głową. Doszłam do wniosku, że zacznę od planu 10-tygodniowego. Znalazłam na sieci dwie wersje: jedna zaczyna się od 2 minut biegu i 4 marszu, a druga od 1 minuty biegu i 5 minut marszu. Wybrałam tą drugą z kilku przyczyn: mimo 30 lat mam kondycje 60-latki, nie mam póki co żadnej kontroli nad oddechem i chce oszczędzić stawy. A jako że miałam już wcześniej kłopoty z kolanami, chcę zacząć je delikatniej przyzwyczajać.
Wczoraj zrobiłam pierwszy marszobieg i ogólnie jestem zadowolona. Zmęczyłam się, miałam zadyszkę, ale była to „zdrowa” zadyszka. Dzisiaj odczuwam tylko lekkie zmęczenie mięśni, także chyba wybrałam dobrą metodę.
Poza tym mam 30 lat, serce i płuca zdrowe, morfologia ok. Jedyne problemy zdrowotne, które mogą mieć jakiś wpływ na bieganie to słabe kolana, częste przeziębienia i nadal 10kg nadwaga. Cel: wzmocnienie serducha, płuc, lepsze samopoczucie. I chciałabym na prawdę móc przebiec kiedyś te pół godziny bez przerwy, bo na razie to nawet 5 minut jest dla mnie nieosiągalne.