2 maja 2012 Redakcja Bieganie.pl Sprzęt

Rynek butów biegowych na zakręcie


Sektor butów biegowych przeżywa od dwóch, trzech lat rewolucję. To rewolucja, emanująca w prawie każdym miejscu, gdzie mamy do czynienia z butami do biegania. Dotyczy samych butów, ale i sklepów, producentów, oczywiście samych biegaczy. To, co się w tym momencie dzieje ma wg mnie znaczenie podobne (z zachowaniem wagi problemu) jak wtedy, kiedy w końcu prawda o tym, że to Ziemia krąży wokół Słońca, zaczęła zdobywać uznanie wśród naukowców. Tak jak wtedy, tak i dzisiaj nastąpiło zachwianie autorytetów na taką skalę, jaką w historii obserwowaliśmy w momencie nowych odkryć, kiedy stara szkoła musiała uznać nową szkołę, bo już się dłużej nie dało zaprzeczać.

Po pierwsze – skończył się rynek kierowany przez producentów.

Jeszcze kilka lat temu producenci mogli epatować różnymi naukowymi publikacjami, badaniami biomechanicznymi, dowodami na niezwykłą jakość i znaczenie jakiegoś patentu, który opracowali oraz na unikalność butów, które wyprodukowali. Ich zdanie było traktowane poważnie, z uwagą, z szacunkiem. To się skończyło. Dziś wg mnie nie istnieje żaden producent, który może bezkarnie pozwolić sobie na zaprezentowanie nawet naukowo podbudowanych dowodów o wyższości "jakiegoś swojego patentu nad innymi". Oczywiście są producenci, którzy to robią, ale spotyka ich kara w postaci słabej sprzedaży i srogiej krytyki świadomego środowiska biegowego. Co ciekawe, ta krytyka, jest w tym momencie odbierana przez samych producentów z absolutną pokorą. Dlaczego?

Byłem jakiś czas temu, w jednym europejskim kraju Europy Zachodniej, świadkiem spotkania na szczeblu Centrala – przedstawiciele świata biegowego.

Centrala przysłała speca odpowiedzialnego za zbudowanie i używanie najbardziej wypasionego laboratorium biomechanicznego jakie można sobie wyobrazić.

Świat biegowy zadawał twarde pytania. I człowiek z Centrali milczał, starał się grzecznie tłumaczyć, co i dlaczego, ale widać było, że nie ma argumentów. Nie piszę tego z satysfakcją, sam byłem kiedyś, czy może nadal jestem częścią tego "establishmentu" (notabene muszę zaktualizować kilka tekstów na bieganie.pl) . To było aż smutne, bo on nie był temu winny. Na zadane przeze mnie pytanie, czy: "Zupełnie początkujący, człowiek z nadwagą nie mógłby wybrać butów całkiem minimalistycznych" odpowiedział, że "Czuł bym się pewniej, polecając mu buty amortyzowane, ale bardzo możliwe, że mógłby z satysfakcją biegać w minimalistycznych". Był naprawdę fair, aż mi go było żal, bo wszystko, co mógł robić, to przyjmowanie na siebie gromów, które na niego spadały w postaci: "To dlaczego przez tyle lat nam opowiadaliście …." itd.

To był tylko przykład. W internecie znaleźć możemy debaty, gdzie przedstawiciele producentów, często ludzie traktowani jeszcze kilka lat temu jako niekwestionowani guru, są potulni jak baranki i mówią co najwyżej, że wierzą w to co robią, ale nie dają gwarancji, że to jest jedyna słuszna droga.  To jest zupełnie inna retoryka niż jeszcze kilka lat temu.

Skończył się świat producenta, zaczął się świat klienta, biegacza.

Jak to się zaczęło?

Ruch minimalistyczny wypalił głównie po publikacjach New York Times i opublikowaniu książki Natural Born Runners, gdzie Chris McDougall przedstawiał sporo wyników badań pokazujących zupełnie coś innego niż to, o czym przez lata mówili nam producenci. Jedynie bezdyskusyjnie złym człowiekiem był tam Bill Bowerman, założyciel Nike. Ciekawe, że jednocześnie największym beneficjentem efektu pędu ku minimalizmowi, jaką wywołała książka, jest właśnie Nike.

Na spotkaniu, które wspomniałem powyżej, zarzucano producentowi, że wyolbrzymiał potrzebę amortyzacji, stabilizujące patenty w podeszwie, różnicę w wysokości buta pod piętą i śródstopiem w okolicach 12-14 mm, budowanie twardej podeszwy, nieskręcającej się wzdłuż własnej osi, twardy zapietek.

To są "grzechy", z którymi firmy muszą sobie dziś poradzić, muszą to jakoś posprzątać, choć może za kilka lat nikt o tej wolcie pamiętać nie będzie. Ale dziś to jest najbardziej gorący temat, nie zdziwię się jeśli nawet spowoduje to jakieś zwolnienia na szczeblu managerskim za brak umiejętności przewidywania zachowań rynku. Jednocześnie firmy są w trudnej sytuacji, bo bardzo ucierpiała ich wiarygodność.

Jest jedna firma (mówię o markach globalnych, nie niszowych), która z żadnymi grzechami nie musi się zmagać i nie ma problemu z wiarygodnością. To jest właśnie Nike.

Free czy naturalnie?

Są widoczne dwa, wyraźne trendy. I obydwa nazywają się "naturalne". Jeden to trend butów o podeszwie zminimalizowanej prawie do minimum lub rzeczywiście do minimum. Te zupełnie zminimalizowane to np: Vibram Five Fingers, Vivobarefoot a prawie zminimalizowane to Saucony Hattori, New Balance Minimus, Adidas Adipure Adapt, Merrel Glove i pewnie wiele innych. To są buty na bardzo cienkich podeszwach, zazwyczaj nieco utwardzanych w celu zminimalizowania ryzyka doznania jakiegoś urazu przy nadepnięciu na coś ostrego. Jednak ten pierwszy trend, nie może się wg mnie spodziewać tak masowego zainteresowania, jak trend drugi, trend bardziej dla "mas" którego niekwestionowanym liderem jest dzisiaj Nike Free (żeby się masy za nazwanie ich masami, nie obraziły to sam czuje się jego częścią). Czyli miękka, amortyzująca podeszwa, ale tak skonstruowana, żeby dawać czucie dużej elastyczności, dużej swobody ruchu każdego elementu stopy (często większej niż tych z trendu pierwszego, bo tamte są zazwyczaj jakoś utwardzone).

Nike zaczął prace nad zupełnie nowym podejściem w 2002 roku, siedem lat zanim świat usłyszał o "Urodzonych Biegaczach". Hasło
"Biegaj boso" było tak naprawdę marketingowym sloganem, podczas kiedy
chodziło przecież o przekonanie do biegania w butach o nowej,
elastycznej podeszwie: Free. W założeniach Free miało (i ma) dawać nam
odczucia takie, jak gdybyśmy biegali boso po miękkiej nawierzchni. Ta
miękkość zależy od grubości pianki amortyzującej, z której zrobiona była
podeszwa. Ta pianka, poprzecinana na wiele małych bloczków sprawiała,
że podeszwa była bardzo elastyczna i skrętna we wszystkich kierunkach.

Wg mnie to jest trend, który będzie przynosił znacznie bardziej spektakularne wpływy ze sprzedaży, bo po prostu zakładając takiego buta czujemy się miękko i przyjemnie. Tylko, że nie wszystkie firmy jeszcze zrozumiały, o co w tym trendzie chodzi, czyli stosunkowo dużo amortyzacji i dużo elastyczności w każdym kierunku. I, że prawdopodobnie nie ma innej drogi niż ta wymyślona przez Nike. Trudno jest to osiągnąć w sposób inny, niż zrobiło to Nike, ale mimo to, producenci szukają własnych rozwiązań.

Nike Free – klasyk, choć to nowa odsłona, jeszcze więcej nacięć

nikefree podeszwa big

Reebok – to pierwsze próby Reeboka, widać, że szukają, ale podeszwa jest nadal zbyt twarda

Skechers GoRun- bardzo elastyczne, ale trochę przekombinowane z różną grubością.

skechers5

Fila – Wash&Go – czyli NikeFree i Vibram Five Fingers w jednym
filashoe 1000

Adidas ClimaCool – elastyczny ale tylko wzdłuż

adidasclimacool


Co robią pozostałe marki? Puma ma linię Faas, prostą i dobrą, flagowy Faas 500 jest elastyczny, ale nie tak jak Free, natomiast bardziej dynamiczny. Saucony Kinvara to bardzo lekki but, ale daleko mu do tej elastyczności jaką daje Free, bliżej mu do Faas 500. Brooks wymyślił całą nową, czteromodelową linię "Pure" o różnych poziomach amortyzowania i elastyczności, ale żadne nie są tak miękkie i amortyzujące jak Free, a poza tym można mieć wrażenie, że próbują przekonać, że odkryli koło.

Asics ma wg mnie największy problem. Cały świat biegowy jeszcze kilka lat temu bazował na tym, co do powiedzenia ma Asics. Asics miał zawsze tendencje do obudowywania każdego buta olbrzymią ilością technologii, ale w tym momencie to nie jest popularne podejście. Jednak Asics przekonuje, że wie lepiej i nawet produkując buta, którego nazywa "naturalnym" wkleja tam jakieś żele i plastiki (Exel33, Hyper33). Trzeba jednak przyznać, że nadal jest niekwestionowanym liderem wśród osób biegających w biegach ulicznych (robiliśmy takie kalkulacje w trakcie biegów Niepodległości i Półmaratonu Warszawskiego), ale to nie jest taka pozycja jak 10 lat temu. Asics chyba o tym wie i dlatego nawet tam zaczęło się wielkie cięcie – model Asics Gel Lyte 33 ma już (złośliwi powiedzą na wzór Nike Free) pociętą w poprzek podeszwę zewnętrzną, ale to za mało, żeby dać odczucia jakie daje Free. Zobaczymy, jaki obiorą kierunek.

asics gel lyte33
Asics Gel Lyte 33 – bardzo głębokie nacięcia w poprzek ale but nadal niezbyt elastyczny – to dopiero pierwsze przymiarki

Sprzedaż

Bez definiowania kategorii "minimalizm", należy też stwierdzić, że sektor butów minimalistycznych bardzo znacząco rośnie, jeśli chodzi o sprzedaż. Wg Leisure Trend Group w grudniu 2011 w USA w sklepach specjalistycznych sprzedano buty biegowe za łączną kwotę 37 mln USD, co stanowi o 19% więcej niż w grudniu 2010.

Sprzedaż tradycyjnych butów z kategorii neutralne/amortyzujące wzrosła o 26% do kwoty 14 mln, minimalistycznych do kwoty 2,8 mln, co stanowi wzrost o 110%. (stabilizujące 18 mln – wzrost o 10%, "trzymające, motion control" – spadek o kilka procent). Oczywiście minimalistyczne to nadal znaczna mniejszość, ale już całkiem pokaźna i wzrost jest wyraźny.

Przyszłość.

Za kilka lat rynek osiągnie stan równowagi. Średnio będzie bardziej minimalistyczny niż teraz, podeszwy będą cieńsze, z niższym spadkiem pięta palce. Ale już teraz można prognozować, co wydarzy się z dużym prawdopodobieństwem.

Po pierwsze – wszyscy producenci będą chcieli mieć buty amortyzujące, ale z bardzo elastyczną podeszwą (nawet Asics), "własne Free", co widać już choćby z powyższych obrazków.

Po drugie – twarde elementy podeszwy, takie jak wklejki z twardej pianki lub plastikowe elementy podeszwy, zostaną zminimalizowane lub usunięte (tutaj też Nike był pierwszy, wprowadzając wiosną 2009 roku model LunarGlide), stabilizację będzie się osiągało poprzez ustawienie podeszwy, jej szerokość, strukturę, słyszałem nawet o trójwymiarowym drukowaniu.

Po trzecie – nastąpi odejście od posługiwania się koncepcjami butów dla pronatorów, czy supinatorów

Do 2009 roku, wszyscy producenci poza Nike zapadli w letarg, dali się uśpić, że w butach biegowych nic już się ciekawego nie wydarzy. Tymczasem w gospodarce zawsze trzeba być czujnym, bo nigdy nie wiemy kiedy nadejdzie rewolucja. Najlepszym przykładem z zupełnie innego rynku są firmy Nokia i Apple. W roku 2003 roczny przychód obydwu firm to było 37 mld USD Nokia i niecałe 6 mld Apple. Nokia była wtedy absolutnym liderem w zakresie telefonów komórkowych (i pewnie nadal jeszcze jest). Dziś (za rok 2011) jest to odpowiednio: 50 mld i …108 mld a Nokia ma naprawdę duże kłopoty. W kwestii butów do biegania może być podobnie.

A poniżej – jak rynek butów biegowych wyobraża sobie nasz znajomy rysownik Adam Orłamowski. To chyba pierwszy rysunek gdzie skarykaturowane zostały konkretne modele butów. 🙂

butynazakrecie

Możliwość komentowania została wyłączona.